czwartek, 6 czerwca 2013

Zmiany, zmiany. Coraz lepiej!

Długoweekendowy wyjazd był dla mnie ważny z wielu powodów. Po pierwsze odpoczęłam psychicznie od duszącej atmosfery domowej, a po drugie poczułam się po prostu...atrakcyjna.

Wiem, że to może brzmieć jakbym się chwaliła, czy coś, ale myślę, że to może być ważny moment w procesie mojego odchudzania. Okazuje się, że mogę wywierać pozytywne wrażenie na przechodniach :).


Przez wiele lat chodziłam ze spuszczoną głową, chyłkiem gdzieś między ludźmi i starając się nie rzucać w oczy. Wchodząc do sklepu i kupując (oczywiście!) słodycze miałam pewnie przepraszającą minę mówiącą: "sprzedaj mi to szybko i zaraz mnie nie ma!". 

Teraz nagle okazuje się, że zupełnie nie odbiegam od normy, a nawet spoglądając od czasu do czasu na przechodniów widziałam uśmiechy i (oh Boże! To z drugiej strony przerażające!) taksujące z uznaniem spojrzenia.

W moim ciele wciąż zachodzą zmiany. Oprócz ładnie zarysowujących się mięśni ud i łydek, okazało się, że wystarczył miesiąc by mieć twardy...brzuch! Gdzieś tam pod warstwą tłuszczu rosną i wyrabiają się mięśnie, a kiedy je napnę mój brzuch staje się twardy i całkiem możliwe, że bez "warstwy ochronnej" miałabym płaski i bardzo apetyczny ;). Poza tym już nie mam na nim cellulitisu!


Dziś też zauważyłam, że skóra na ramionach "wchłonęła" mi się, bo już nie wisi brzydko i dużo mniej widać rozstępy. To też pokazuje, że kondycyjnie moja skóra jest na wysokim poziomie :).

A'propos cellulitisu! Od jutra (a jakże) spróbuję pić 1,5 l. wody dziennie + to co wypiję na ćwiczeniach. Ponoć to na prawdę działa, ale mimo, że w porównaniu z innymi piję dużo wody, to jakoś całej butelki nie mogę w siebie wlać (zwłaszcza, że na ćwiczeniach wypijam całego litra).

9 komentarzy:

  1. Świetnie :) naprawdę wspaniale Ci idzie! gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie, ze tak szybko przyszło Ci porzucenie dawnego obrazu siebie. ja wciąż tkwię głęboko w otyłości, mimo, ze po -25kg zaczynam przypominac człowieka i kobietę i ewentualne spojrzenia traktuję raczej w kategorii "chyba mam brudną bluzkę albo tusz mi się rozmazał, że sie tak patrzy". tego się nie da nauczyć, ja nie umiem... jak Ty to robisz?

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze jedno... po czym poznajesz to co zawarłaś w tym akapicie, widząc kogos przez kilka sekund na chodniku?

    "Teraz nagle okazuje się, że zupełnie nie odbiegam od normy, a nawet spoglądając od czasu do czasu na przechodniów widziałam uśmiechy i (oh Boże! To z drugiej strony przerażające!) taksujące z uznaniem spojrzenia."

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie ma to jak wzrost poczucia własnej wartości w oczach drugiego człowieka :) Co do cellulitu ja miałam okropny, normalnie stojąc nie musiałam ściskać skóry aby widać było "dziury" - teraz jest o niebo lepiej, on tam gdzies i tak jest ale nie tak widoczny jak wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo i o to chodzi, ważne aby lubić siebie, choć w moim przypadku paradoksalnie przeszkadza mi to w odchudzaniu bo lubię siebie z moimi 90 kg. Ale ważyłam kiedyś 60 i wiem ze tamtą lubię siebie bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczucie własnej wartości jest bardzo ważne. Moje jest w opłakanym stanie. Ludzie patrzący na mnie z boku myślą, że jestem bardzo pewna siebie, jednak w środku nie jest już tak kolorowo. ;)

    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniale!!! jeny, jak się cieszę, że masz dobry humor i wreszcie patrzysz na siebie łaskawszym wzrokiem... jesteś wielka (i nie chodzi mi o gabaryty ;) ) powiedz, co zrobiłaś, że ramiona Ci się ujędrniły? czyżby foliowanie?

    OdpowiedzUsuń