Wczoraj z pierwszą kanadyjską znajomą podzieliłam się pewnym intymnym newsem.
Dostałam zaproszenie na urodziny Karen. Bąknęłam nieśmiało, że dziękuję, dam znać, bo mój chłopak ma wziąć wolne żeby się ze mną spotkać.
Karen na początku nie załapała i powiedziała - ah ok, rozumiem, możecie wpaść razem. Po chwili jednak krzyknęła na cały regulator - CIAM???!!!! Masz chłopaka??!!!! To wspaniałe!
Wiadomość niczym ewangelia roznosi się wśród kanadyjskich znajomych i przyjaciół w Polsce. Oczywiście sama też głoszę dobrą nowinę. Czasem jednak dochodzą do mnie irracjonalne myśli - przekonania, że jak tylko podzielę się pozytywną wiadomością to zaraz coś się spieprzy.
Dziś jest brzydka pogoda niesprzyjająca optymizmowi. Do tego czekałam na SMS od Masona od rana, a tu cisza. YouTube proponuje same smutne piosenki, a ja łzawo spojrzałam przez okno myśląc, że to koniec, odwidziało mu się, nie pojedziemy nigdzie, bo: jestem za brzydka, gruba, głupia, lubię góry, a on nie, albo mam zielone oczy, a on woli niebieskie.
Uciszyłam myśli przypominając sobie, że miłość mnie i tak znajdzie i nawet zwizualizowałam sobie małego śmiesznego stworka pędzącego w moją stronę z wielgachnym sercem i zipiąc wołającym: przepraszam, że tak długo!
Po wizji rozkosznego potworka sama wysłałam SMS i zaraz dostałam odpowiedź od Masona, że mnie strasznie przeprasza, ale jest zajęty i napisze jak tylko skończy pracę. Co ciekawe nigdy źle nie reaguję na te jego busy, bo wiem, że naprawdę jest zajęty i nie dorabiam sobie ideologii, że to kolejny pan "jestem-super-zajęty", który nigdy więcej nie odezwie się.
Pomyślałam wtedy, że chyba emocjonalnie dojrzewam do bycia w związku (OMFG).
Brawo! Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńJeju, skąd ja to znam. Związki są mega wymagające ale są tego warte! :)
OdpowiedzUsuńOj są, są, zwłaszcza na początku, jak człowiek nie wie czego może się spodziewać po drugiej stronie...
Usuń