Dzięki temu utrzymałam się w ryzach, a nawet nieco zrzuciłam po świętach i zostało mi 1-1,5 kg. (zależy od tego jak stanę na wadzę ;)).
Wczoraj dopiero zacisnęłam pas, bo poczułam, że mogę powrócić na łono ostrzejszej diety. Ciasta w domu systematycznie znikają w żołądkach nieodchudzających się, a ja już nie patrzę pożądliwym wzrokiem na pierogi, które wczoraj wylądowały na stole mych nieznających litości domowników.
Humor za to wywindował w górę dzięki...ciuchowym zakupom. Kilka ładnych miesięcy temu pisałam o strachu przed sieciówkami. Wczoraj krążyłam leniwie po galeriach handlowych i kupiłam kilka bluzek w rozmiarze L (nie XL, albo XXL jak myślałam!). Do tego mierząc niektóre swetry, okazało się, że część z nich jest za luźna!. Niestety...M-ki są jednak trochę za małe, a wolałam kupować coś na już niż czekać na schudnięcie.
Po zakupowym szale poszłam jeszcze z O. na szybkie "piwo" (ja raczyłam się kawą) i uśmiechając się błogo z ukontentowania doszłyśmy do wniosku, że takie wypady trzeba organizować dużo częściej.
Stwierdzam, że nie ma co się szarpać z dietą i w ogóle sama ze sobą. Po świąteczno-operacyjnym dole myślę, że już nie ma śladu. Będę chudła dłużej? Trudno. Ważne żeby nie tyć i cieszyć się z dotychczasowych sukcesów.
Ostatnie zdanie jest bardzo ważne w całej idei odchudzania. Dobrze cieszyć się z małych sukcesów i unikać porażek, albo się z nimi mierzyć.
OdpowiedzUsuńWciąż Cię podziwiam :)
pierwszy raz tu do Ciebie zaglądam dziś, ale bardzo mi się podoba. Ja to po świętach. A w zasadzie w poniedziałkowy wieczór zdałam sobie sprawę z tego, co przez święta się ze mną stało i cały Wielki Post, bo postanowienie miałam- absolutnie nie myśleć o żadnej diecie i żyć NORMALNIE. No i wyszlo normalnie 5 kg do przodu.
OdpowiedzUsuńAle ja szybko zrobię z tym porządek.
Pozdrawiam i dodałam Cię do obserwowanych.
Cieszę się że masz lepszy nastrój, myślę że na twojego doła miał też wpływ stres związany z zabiegiem, najpierw adrenalina a potem wszystko puściło...No i ta pogoda.Ja też mam lepszy nastrój, u nas w Łodzi dziś piękne słońce.
OdpowiedzUsuńOooo, i o to chodzi!
OdpowiedzUsuńZakupy na poprawienie Humoru. To jest To !
OdpowiedzUsuńhellooooooo! dobrze, że dobry humor powrócił :D nie ma Kachy i tylko Ty pozostałaś na warcie wspólnego motywowania, przeżywania radości, sukcesów, a czasem i smutków, niekiedy porażek! Tak więc, Ciamciu Kochana, sprawmy żeby kwiecień był jak najbardziej pozytywnym miesiacem, nakręcamy się optymistycznie i bojowo! pierwszy krok już masz za sobą! teraz ja... całuje mocno!!!
OdpowiedzUsuńu mnie był kryzys i poślizg we wszystkim jak ta lala, ale wracam na właściwy tor. nie ma co się dręczyć, trzeba przeć do przodu : )
OdpowiedzUsuńaha, i gratuluję awansu do niższych rozmiarów - po sobie wiem, jakiego można dzięki temu dostać pozytywnego kopa : D
Witaj ! Bardzo ładnie chudniesz :) Cieszę się ,że zakupy byly udane a nic nie pomaga kobietom na smutki jak zakupy ;) Będę Cię odwiedzać i nadrobię zaległości blogowe ! Buziaki :*
OdpowiedzUsuńWeszłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem, szukając czegoś w internecie. Postanowiłam go sobie poczytać, przewertowałam kilka, kilkanaście notek. I... jestem pod ogromnym wrażeniem. Udało Ci się schudnąć już tak dużo, naprawdę wierzę, że osiągniesz swój wymarzony cel! Ja narzekam, że chciałabym schudnąć jakieś 10kg i nie potrafię tego zrobić, ale Ty właśnie mnie zmotywowałaś! Dodaję się do obserwatorów i chętnie będę tu zaglądać, jesteś dla mnie ogromną motywacją. Życzę Ci samych sukcesów. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację! Najważniejsze to od czasu do czasu nie odmawiać sobie jakiegoś szaleństwa :D w końcu nie samą dietą człowiek żyje ;P
OdpowiedzUsuńJa tam czekam z zakupami na moment w którym będę mogła kupić to co naprawdę mi się podoba a nie to w czym wyglądam dobrze...:) Gratuluję sukcesów
OdpowiedzUsuń