Takie zastoje wagi są strasznie trudne do pokonania, a ja dalej nie zrzuciłam nadwyżki poświątecznej. Centymetry też nie lecą w dół, gdzieniegdzie nawet poleciało w górę. W takie dni zastanawiam się: po cholerę tak się męczę skoro nic nie chudnę! Wystarczy dzień odpuszczenia sobie a waga od razu szybuje w górę, najlepiej od razu 3 kg., które potem zrzucam przez miesiąc.
Z drugiej strony...jeśli teraz rzucę dietę to wrócę do swojej wagi w miesiąc, a w następny będę miała jeszcze więcej na karku, a właściwie na brzuchu i udach. Najlepiej też w uszach i na powiekach. Można powiedzieć, że jestem zatrzaśnięta w pułapce i żeby nie wyglądać jak słoń muszę, po prostu muszę dalej trzymać dietę!
Jest wiele osób, które schudły po 30 kg. w pół roku, albo 50 kg. w rok. Najpierw ich podziwiałam i zazdrościłam, bo mi jak widać wszystko idzie bardziej opornie. Właściwie to na szacunek zasługują tylko ci, którym udało się schudnąć i tę wagę utrzymać na lata.
Znajoma ponownie wczoraj opowiadała mi o swojej sąsiadce, która schudła w 2, albo 3 lata 50 kg. Kiedy doszła do swojej upragnionej wagi dalej musiała trzymać się w ryzach, bo każde ciastko, makaron z tłustym sosem czy urodziny u znajomych kończył się tak samo: dodatkowymi kilkoma kilogramami, które musiała z trudem znowu zrzucać. I tak przez pięć lat. Licząc od momentu zrzucenia już całej nadwagi.
Matko święta! - pomyślałam znowu waląc się w łeb. No przecież odchudzanie to wieloletni proces, nie można oczekiwać, że człowiek zrzuci pół swojej wagi, a potem jak gdyby nigdy nic zasiądzie do świątecznego stołu bez wyrzutów sumienia.
Kiedyś czytałam, że podczas odchudzania nie znikają komórki tłuszczowe, tylko kurczą się czekając na każdą nadarzająca się okazje by z radością znowu wypełnić siebie ukochanym tłuszczykiem. Dopiero po pięciu latach trzymania linii komórki te dają za wygraną i znikają. Czyli przede mną minimum sześć lat ciężkiej pracy...
Za tę jawną niesprawiedliwość i głupotę naszych organizmów, które najwyraźniej nie wiedzą co robią, można pomstować do nieba i wygrażać pięściami, albo...pogodzić się z rzeczywistością. No cóż, moją radą jest to: odchudzanie to na prawdę poważna sprawa i zastanów się trzy razy zanim zaczniesz.
Ja oczywiście nie żałuję swojej decyzji, ale przychodzą takie dni, kiedy mam wszystkiego dosyć. Zwłaszcza, kiedy patrzę jak ludzie u mnie w pracy zajadają się ciastkami i chipsami, jak po ulicy chodzą chude dziwki ze swoimi przystojniakami radośnie zajadają się lodami, czy jak w domu na stole leży ciasto, a w szafkach batony...no i kiedy ważąc tyle ile mała orka, ćwicząc intensywnie i trzymając bardzo dokładnie dietę nic nie chudnę.
To prawda, osób które drastycznie schudły i utrzymały wagę jest bardzo mało. Efekt jojo dotyka tych, którzy jedli jak wróbelki - dlatego od przysłowiowej marchewce od razu przybierają na wadze. Nie poddawaj się i działaj dalej, jeśli jest zastój przeanalizuj dokładnie swój plan i być może znajdziesz przyczynę. Nie trać wiary i się nie zniechęcaj, trzymam kciuki !!!
OdpowiedzUsuńNo właśnie analizuję cały czas, dodałam białka, zminimalizowałam węgle i na tej diecie stoję :(
UsuńSamo minimalizowanie węgli czasami nie przynosi takich skutków jak chcemy- szczególnie jeżeli mamy problemy z tarczycą (możemy sobie ją tym jeszcze dodatkowo zaorać), albo gdy mamy budowę gruszki.
Usuńtak niestety czasem bywa jak na złość, musisz dać troszkę czasu swojemu organizmowi, żeby przyzwyczaił się do każdej nowej wagi i na pewno znowu waga ruszy w dół - tylko się nie poddawaj, choć wiem, że w takiej sytuacji o to nie trudno. Jednak trzymam kciuki za Ciebie i siebie, damy radę!:) miłej niedzieli:)
OdpowiedzUsuńNie poddaję się, zobaczyłam swoje odchudzanie globalnie i już mi nieco lepiej :)
UsuńNajlepiej zostać grubym na zawsze i nie męczyć się...
OdpowiedzUsuńTaki sarkazm oczywiście, niestety my grubaski mamy trudno. w ogóle "nienawidzę" tych ludzi, głównie kobiet które mogą jeść ile wlezie i nie chudnąć nosić rozmiar 36 i nie martwić się o swój wygląd... :( CZEMU JA NIE MOGĘ BYĆ JEDNĄ Z NICH?!
Też ich "nienawidzę" ;)
Usuńteż miewałam napady złości, że są ludzie, którzy mogą jeść co chcą i ile chcą, a do tego nie kiwną palcem na siłowni i wyglądają spoko. ale później uświadomiłam sobie, że już wolę czuć, że pracuję nad sobą, a przy okazji robić to głównie DLA ZDROWIA (co dla tych wcześniej wspomnianych zazwyczaj jest nieistotne). no i w końcu jest coś z tymi potreningowymi endorfinami, prawda? może to i naiwne, ale lepsza ciężka praca, efekt (jaki by nie był) i satysfakcja, niż nicnierobienie i stagnacja, prowadząca prędzej czy później do regresu. tak mam przynajmniej w optymistyczne dni, takie jak dziś : D
OdpowiedzUsuńprzytyć w tydzień a zrzucić w miesiąc - jak ja tego nienawidzę :(. Denerwuje mnie to że moje koleżanki jedzą 2 razy tyle co ja i są chude jak patyki, zazdroszczę im tak szybkiej przemiany materii. Wiec zdecydowanie wiem jak się czujesz. Ja ostatnio też sporo ćwiczyłam a nic nie schudłam dopiero ruszyła mi sie troszkę waga gdy zaczęłam do wszystkiego dodawać papryczkę chili - spróbuj tego, może tobie też sie uda :)). Miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, nie zaszkodzi spróbować ;)
Usuńpomyśl o tym w inny sposób - ile silniejsza się tak naprawdę stajesz przez taką pracę :)
OdpowiedzUsuńchoćby było bardzo ciężko - nie poddawaj się, waga w końcu ruszy, będzie dużo szczęścia, jak się nie poddasz :)
Świetny wpis. Nie ma nic na "cito", jakiej diety byśmy nie stosowali. A najbardziej znaczące jest to, że to już tak do końca życia właściwie :(
OdpowiedzUsuńNie podawaj się :) !!!
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię zastoju wagi;p może treningi bardziej intensywne;p
OdpowiedzUsuńJestem tego zdania co Patrycja - nie ma poddawania się! Czasami waga stoi, po prostu tak jest :( ale nie ma się co załamywać, trzeba brnąć do przodu! Dasz radę.
OdpowiedzUsuńNiestety dieta u osób z tendencja do tycia oznacza zmiane nawyków na całe życie, owszem nie popadajmy zaraz w paranoję, bo ciastko od czasu do czasu czy kawałek pizzy grubasa z nas nie zrobi ale nie można wrócic już do tego co było. Najlepiej podejść pozytywnie bo dieta nie musi oznaczać tego co niedobre w jedzeniu :) Ja np jem słodkie bo kocham wielce. Ale nie pół blachy ciasta ale kawałek lub dwa i dużo ruchu, no i słodkie jem do południa aby w miare upływu dnia nie magazynowac tych kalorii :) I jakoś schudłam te 32 kg. Tobie tez się uda.
OdpowiedzUsuńNo oby, oby, bo już się niecierpliwię ;)
UsuńIm więcej się niecierpliwisz tym dłużej waga stoi to jak z zajściem w ciąże im bardziej chcesz tym bardziej nic z tego nie wychodzi :P
UsuńNajlepiej patrzeć na ciało jak się zmienia a nie wagę, ja swoją na razie schowałam w kąt i ważę się raz w tygodniu albo na dwa bo swego czasu miałam paranoję kontrolowania wagi i ważyłam się codziennie rano.
Dziewczyny, odsyłam na mojego bloga - opisałam tam jak ja straciłam całą nadwagę. Czasami po prostu skuteczne w odchudzaniu okazują się być metody, po których człowiek kompletnie by się nie spodziewał, i właśnie tak było też u mnie ;-)
OdpowiedzUsuń