Przeczytałam kilkanaście swoich najwcześniejszych postów i zapomniałam, że swoje największe kilogramy schudłam na diecie Montignaca. Zgadnij na jakiej diecie teraz jestem 😂
Przez ostatnie kilka lat skakałam z jednej diety w drugą. W Kanadzie starałam się jeść zdrowo i okazjonalnie liczyć kalorie, ale bez wagi kuchennej bywało ciężko. W Australii z kolei zaczęłam na poważnie chudnąć z dietą Gaca, jednak po zatrzymaniu mi się okresu rzuciłam ją na rzecz ponownego liczenia kalorii. Ważyłam 67 kilogramów i to było na dwa miesiące przed ślubem.
Wtedy zaczął się koszmar z kompulsywnym objadaniem się. Nie mogłam powstrzymać się. Momentalnie przytyłam 10 kilogramów i tylko dzięki wsparciu męża i jakieś niewyobrażalnej silnej woli nie pozwoliłam na dalsze tycie. Współpracowałam z psychodietetyczką, a potem trenerem, który kazał mi liczyć makroskładniki. Na wszystkich tych dietach byłam super głodna, nawet jedząc 2 tys. kalorii. Nigdy chyba w życiu nie odczuwałam takiego głodu fizycznego, takiego burczenia w brzuchu, bólu głowy, słabości itd. Myślałam, że albo mój organizm potrzebuje dużo więcej kalorii i wszystkie te kalkulatory się mylą, albo robię coś nie tak.
Przeszłam na weganizm. Miałam nadzieję, że jedzenie tony warzyw mnie zbawi, ale dalej byłam głodna. Jadłam pół arbuza i miałam ochotę na więcej. Pomyślałam, że może jem za mało białka i tłuszczy. Znowu zaczęłam liczyć makroskładniki i znowu byłam głodna. Dodawałam kalorie, kupiłam tabletki chamujące głód, piłam jakieś wypełniacze żołądka i nic.
Moją ostatnią dietą było liczenie makroskładników w puli 2 tys. kalorii. Zrobiłam sobie badanie genetyczne i wyszło mi, że powinnam jeść węglowodany o niskim indeksie glikemicznym i uważać na tłuszcze nasycone, bo mam tendencję do cukrzycy i nadciśnienia. Okazało się też, że mam te słynne geny otyłości, które powodują, że wolniej się nasycam i czuję szybciej głód. Trochę mnie to podłamało.
Z tą wiedzą przystąpiłam ponownie do diety Montignaca, unikając jednak tłuszczów nasyconych, którymi objadałam się bezwstydnie pięć lat temu. Zamiast tego wybiorę max 1 łyżkę masła orzechowego albo garść orzechów, lub połówkę awokado, które nie są generalnie polecane na diecie Montignaca w 1 fazie. Moje wyniki badań genetycznych jednak sugerują, że powinnam dołączyć nasiona do diety.
Dziś jest mój trzeci dzień diety i...nie jestem głodna! Nie liczę kalorii, ale myślę, że jem mniej niż 2 tysiące. Wydaje mi się, że zasady Montignaca, mimo, że od dawna są obalone, mi jednak sprzyjają. Niski indeks glikemiczny powoduje (tak myślę) małe skoki cukru we krwi, więc pewnie dlatego nie jestem już tak głodna. Nie łączenie z kolei węglowodanów z tłuszczami powoduje, że jem mniej, bo jest to dla mnie mniej smaczne...
Ten wpis brzmi jakby człowiek musiał poruszyć niebo i ziemię żeby schudnąć. Wiem jednak, że sukces wymaga wiele poświęceń. Ludzie, którzy osiągnęli w czymś sukces rzadko kiedy zdobyli go za pierwszym razem. Zazwyczaj są to lata prób i błędów, ale ostatecznie tylko najwytrwalsi dotrwają do końca. Mój mąż (B.) jest dla mnie podporą, to on mi ciągle powtarza, że najważniejsze jest nie poddawać się, choćby waliło się i paliło. Dziś wiem, że może moja droga była wyboista i często wychodziłam na manowce, ale prę do przodu i wiem (!), że dopóki nie poddaję się i dalej szukam rozwiązania - na pewno mi się uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz