wtorek, 12 marca 2013

Dlaczego nie walczę?

Blogi niektórych ludzi piszących o litrach potu, bólu, cierpieniu i hektolitrach wylanych łzach sprawiają, że mam gęsią skórkę. Czy to dobry sposób na odchudzanie?

Kilka lat temu (gdzieś na początku studiów) jak chodziłam do psychologa to dostałam pewne trudne dla mnie zadanie: wypisz wszystkie czynności, które sprawiają Ci przyjemność.

Niby proste, każda kobieta przecież lubi zakupy, SPA i kino. Tyle, że ja nigdy nie lubiłam kupować sobie czegokolwiek, SPA jakoś mnie nie pociągało, a na kino skąpiłam. Skąd w ogóle takie zadanie? Otóż dużo osób ma problem z tym, żeby cieszyć się drobnostkami każdego dnia. Ja do takich należałam. Byłam skromna, gospodarna i bardzo ofiarna. Myślałam o wszystkich, tylko nie o sobie.

Dziś mogę powiedzieć, że jestem hedonistką i codziennie sprawiam sobie czymś przyjemność. A tu drobne (albo mniej drobne) zakupy, tam wycieczki, potem znowu maseczka na twarz, spacerek w ładny dzień, fitness, ploteczki z przyjaciółką, czasem jakiś teatr i kino. Zupełnie odwrotnie niż jakieś 7 lat temu.


Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo żeby wytrzymać tyle czasu (powiedzmy od kilku miesięcy) na diecie trzeba zamienić przyjemność jedzenia w...cokolwiek innego (byle zdroworozsądkowego).

Kiedy czytam pamiętniki "walczących" zastanawiam się ile wystarczy im siły na walkę. Walka kojarzy mi się z czymś trudnym, ciężkim do wykonania i...zniechęcającym. Na przekór trendowi pisania o tym, że dieta jest ciężka i trzeba się napocić (najlepiej kilka godzin codziennych ćwiczeń) i jeść maksymalnie listek sałaty, ja mówię: dieta jest dla nas i można ją oswoić.

Oczywiście reżim jest potrzebny (i wyprzedzając kolejne wpisy zdradzę tylko, że też zaciskam pasa :)) i czasem trzeba przekonać siebie do ćwiczeń, ale zdradzę Ci mój "sekret". Ja nigdy nie zmuszam siebie do ćwiczeń. One mi sprawiają ogromną frajdę i nigdy nie myślę o tym, że się zmęczę, że będzie ciężko i będzie bolało. Gdybym zaczęła wylewać łzy w siłowni i jęczeć, że boli to - jako świeża hedonistka - długo bym tak nie pociągnęła.

No to idę zrobić sobie foliowanie. Viva la vida!

9 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że cenny to dla mnie post i bardzo na moim czasie, dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słusznie. Masz całkowitą rację. Jeśli odchudzanie jest jedynym celem diety, to powinno być właśnie takie jak piszesz. Często jednak niestety jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Rodzajem biczowania się, odkupienia win, radzenia sobie z całkiem innym problemem. Wszystkim życzę, by należeli do tej pierwszej grupy odchudzających się

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Twoim postem w 100 procentach i sama w ten sposób się odchudzam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, i tutaj dotknęłaś w mój czuły punkt.... chyba powinnam trochę przeredagować swoje myślenie i postrzeganie różnych rzeczy. Ja mam kłopot z dostrzeganiem małych rzeczy, a co dopiero cieszeniem się nimi... I nie tylko jeśli chodzi o odchudzanie... Dziękuję Ci za ten post :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyznaję zasadę, że do nieczego nie warto się zmuszać. Jeśli na siłę mam wykonać trening to wolę odpuścić, bo nie będzie efektywny. Gdy patrzę wstecz sama nie mogę wyjść z podziwu, że dzisiaj stałam się tytanem pracy, a ból i wylane poty to dla mnie sama przyjemność - chyba dlatego, że z natury jestem hedonistyczną, egoistyczną świnią ;D
    Zgadzam się z Tobą w 100%.

    OdpowiedzUsuń
  6. hedonizm to moje drugie imię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najważniejsze to siebie nagradzać. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim zdaniem warto "walczyć" ile sił , późniejsza satysfakcja i zadowolenie z efektów jest nie do opisania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Walka to słowo które źle mi się kojarzy, z filmami wojennymi czy reportażami z krajów ogarniętymi przemocą. Walka z samą sobą kojarzy mi się jeszcze gorzej, rodzi strach i bunt. Dlatego podobnie jak Ty nie lubię określenia "całe życie walczę z nadwagą". Ile można wytrwać w takim stresie jakim jest walka? Dlatego też staram się tak ustawić to moje odchudzanie, żeby było mi dobrze - nie jem rzeczy których nie lubię, nie wykonuję ćwiczeń których nie lubię. Nienawidzę, jak ktoś mnie do czegoś zmusza a już szczególnie jak sama do czegoś się zmuszam.

    OdpowiedzUsuń