Jeszcze niedawno pisałam, że tęsknie za twarogiem, a tu proszę - twaróg niespodziewanie pojawił się w...moim garnku.
Mam kryzys finansowy. I to poważny. Szef daje mi niepełny wymiar godzin i tak popieprzony grafik, że tylko cud mógłby sprawić, żeby drugi pracodawca dostosował się do niego.
Generalnie uważam, że urodziłam się w czepku i z różnych kryzysów wychodzę obronną ręką. Są jednak dwie sprawy, w których jestem beznadziejnym pechowcem - miłość i finanse. Nigdy nie cierpiałam na nadmiar pieniędzy i zawsze nieźle musiałam oszczędzać, żeby uzbierać na wyjazdy. Co do miłości to chyba nawet nie muszę tłumaczyć skąd ten pomysł.
Z powodu kryzysu finansowego muszę oszczędzać na czym się da. W tym staram się oszczędzać na jedzeniu. Przykładowo zaczęłam sama robić jogurt - że niby dla zdrowia, ale wiadomo - mleko jest tańsze od jogurtu ;). Nie będę się rozpisywać nad przepisem - wystarczy ugotować mleko, chwilę zostawić do wystygnięcia i wlać 200ml. jogurtu na 1 l. mleka.
Dziś przekombinowałam. Nie ugotowałam mleka, tylko wlałam jogurt to pogrzanego i stał się cud, mleko się zważyło i zamiast jogurtu wyszedł twaróg.
Zagranico to jednak niezłe cuda wychodzą.
Ugotuj litr mleka, zmniejsz ogień, dolej sok z całej cytryny i pogotuj kilka minut na małym ogniu, odcedź i ciesz się domowym twarogiem. Proste :)
OdpowiedzUsuń