wtorek, 18 lutego 2014

Randka, na której powiało nudą

Po moich dziwnych przygodach randkowych, o których pisałam tutaj, tutaj tutaj, nie mówiąc już o samej historii z M. i S. (o czym przeczytasz tutaj), randka z K. okazała się tak normalna, że aż nudna i kiedy ostatecznie przyszło do kawy i rozmowy... zastanawiałam się co tu jest nie tak.

Z K. umówiłam się w klasycznym punkcie spotkań wszystkich wrocławian (kto tam mieszkał ten wie). Już z daleka go wypatrzyłam i z ulgą zarejestrowałam wysoki wzrost (z tego wszystkiego po prostu nie sprawdziłam na portalu ile K. ma wzrostu). Podeszłam do niego z firmowym uśmiechem nr 5, za który dostałam różową różę.


Oczywiście z mojego postanowienia żeby nie gadać jak najęta nic nie wyszło dlatego, że chciałam rozładować nieco atmosferę i dać K. chwilę na ochłonięcie, bo sprawiał wrażenie porażonego moją urodą (hyhy - żarcik oczywiście :P)

Przede wszystkim K. jest nieśmiały i trochę się stresował, co początkowo było urocze, ale potem nieco męczące. Poza tym starał się mnie oczarować swoimi historiami, które sprawiały wrażenie (niestety!) marnych podróbek M. i zamiast mnie porwać...trochę nudziły. Aż sama nie mogłam się nadziwić, bo facet ma wiele zainteresowań.

Zdaję sobie jednak sprawę ze swojego mechanizmu. M. był zapatrzonym w siebie czarusiem bez serca, K. z kolei jest spokojnym i wartościowym chłopakiem, który potrzebuje więcej czasu na rozkręcenie się. W każdym razie odprowadził mnie pod dom (na szczęście nie było z jego strony prób pocałunków czy przytulania) i 5 minut po rozstaniu dostałam 1 smsa, na który...nie odpisałam. Nie dlatego, że nie chciałam, ale byłam ciekawa co się stanie. Czy nieodpisanie na wiadomość może faceta zniechęcić?

K. nie zniechęciło. Dnia następnego dostałam kolejną wiadomość, na którą już odpisałam, a potem kolejną i kolejną...no zobaczymy co dalej.

Abstrahując od K., jeśli chodzi o S. to jednak sobie dałam z nim spokój i już nie piszemy. M. za to zaktywował się i wysłał mi...


...walentynkę,

...na którą z mściwą satysfakcją nie odpowiedziałam. Zresztą apropos jeszcze M., ostatnio sobie włączyłam archiwum naszych rozmów i przypomniałam sobie, że na koniec naszej znajomości zwyzywałam go od podłych drani :P Takie coś mogłam tylko ja wymyślić...

7 komentarzy:

  1. Ja wywiozłam faceta do lasu i zostawiłam go na pastwę niedźwiedzi. To była dopiero zemsta za złamanie mi serca. Polecam, ten strach w oczach samca, który jeszcze kilka minut wcześniej nade mną górował - bezcenny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow dziewczyno! Jesteś moją idolką :D

      Usuń
    2. :D wsiadaj w auto i ucz facetów sztuki survivalu. Od razu nabiorą respektu!

      Usuń
  2. Powodzenia :D Może K. okaże się tym bliżej serca ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwyzywałaś wirtualnie, czy realnie?
    Ja osobiście stawiam na K. Ciekawe, czy się sprawdzi:-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wirtualnie, taki ze mnie kozak ;).

      A teraz news niemalże na żywo: K. zaprosił mnie do kina ;)

      Usuń
  4. zobacz jak to jedno nieodpisanie zadziałało... ;)
    Ciam ty to juz strategie jak na wojnie stosujesz... tego zwyzywala aż sie zakochał, z tym do łózka i paszoł won, a z jeszcze następnym najpierw zagadała, a potem zignorowała...
    Dobrze, ze masz bloga to zawsze mozesz sprawdzic co gdzie komu, bo mozna sie pogubic :)
    Trzymam kciuki! (i na razie nie stawiam na żadnego)

    OdpowiedzUsuń