poniedziałek, 30 grudnia 2013

Wnętrze grubasa

Pamiętasz mój post "Brzydka, więc ma piękne wnętrze"? Po ponad roku, mój stosunek do tematu nieco zmienił się.

Lubię czytać swoje przemyślenia. Nie dlatego, że jestem okropnym narcyzem i uważam, że są najmądrzejsze na świecie, ale lubię patrzeć jak wciąż zmieniają się, kształtują, formują. To znak progresu.

Dalej uważam, że niezależnie od wyglądu, każda z nas może mieć pusto w głowie. Za tłuszczem jednak często kryją się wrażliwe, czasem i nadwrażliwe dusze, które ze smutną rzeczywistością radzą sobie tak, że ją zajadają. To, że ją zajadamy to nie znaczy, że mamy słabą wolę. Po prostu ciężko jest poradzić sobie z frustracją inaczej niż pączkiem, czy paczką chipsów.


O "zajadaniu" trudnych przeżyć wiedziałam oczywiście wcześniej, jednak realnie zdałam sobie z nich sprawę przed świętami. Pojechałam do domu rodzinnego lepić pierogi i pomyślałam: "a i tak z diety nici, bo pewnie będę je próbowała, więc mogę sobie zrobić kanapeczkę" (albo dwie, ewentualnie siedem :P). Smarując kromkę chleba masłem (i w głowie układając dalsze wymówki) usłyszałam w głowie pytanie: "nie jesteś głodna, co chcesz zajeść?" Pomyślałam, że to oczywiste. Chciałam zagłuszyć smutne myśli o M. i o tym, że uczucia wcale tak łatwo nie da się zalać alkoholem i zwymiotować. Oczywiście byłam rozczarowana sobą. Myślałam, że przeszłam właśnie jakąś cudowną przemianę i jestem innym, lepszym człowiekiem.

(a to ja na pamiętnym ślubie. Wspomnienia o M. odżyły jak zobaczyłam te zdjęcia)

W ogóle uczucie rozczarowania sobą jest dla mnie bardzo bolesne i trudne. Ciągle chcę spektakularnych zmian i ciągle obiecuję sobie, że nagle będę lepsza, bardziej konsekwentna, mniej kochliwa itd., a potem jak znowu coś robię nie tak to jestem na siebie wściekła.

Wracając jednak do grubasów. Zawsze mnie zastanawiało czy to, że jestem gruba wpłynęło na mój charakter i czy gdybym była szczupła to czy byłabym zupełnie innym człowiekiem? Wiesz, interesowałyby mnie na przykład chłopaki, dyskoteki i tipsy. Myślę, że to nie wykluczone. Jako osoba szczupła i pewna siebie byłabym w zupełnie innym miejscu niż jestem teraz. Może miałabym męża alkoholika, paliła papierosy, albo próbowała swoich sił w pornobiznesie?


Otyłość na pewno wpływa na osobowość. Myślę nawet, że czasem dodatnio. Dzieci są z powodu otyłości zamknięte w sobie, więc uciekają do własnego świata, nie rozpraszają uwagi ogłupiającymi zabawami i rozmowami z rówieśnikami. Przez trudne przeżycia (wyszydzanie, alienacja, częste poczucie winy) zachowują się doroślej, a ich osobowość jest bogatsza.

Są jednak pewne cechy niezależne od wagi. W moim kodzie genetycznym jest zapisana wrażliwość (nie nadwrażliwość, myślę, że moja siostra jest nadwrażliwa). Z rzeczywistością musiałabym sobie radzić w taki, czy inny sposób. Jeśli nie jedzeniem, to alkoholem (jak widać, mam predyspozycje :P), albo narkotykami. No chyba, że miałabym inną rodzinę, wtedy może umiałabym sobie radzić w mniej niszczący mnie sposób. A swoją drogą obecnie przeżywam to, co chyba każde dziecko, które spojrzy na swoich rodziców z dystansu, po wyprowadzce. Obserwując swoich rodziców przy stole świątecznym zauważyłam jak bardzo jestem do nich podobna. Przeżyłam wręcz kryzys osobowości, bo skoro jestem sumą ich cech charakteru, to gdzie w tym wszystkim jestem ja sama? Właśnie tego szukam.


Ps. Zadanie sobie pytania: "co chcę zajeść" jest bardzo pomocne, ale wymaga ogromnej siły woli. Po nazwaniu swoich uczuć od razu odeszła mi chęć na kanapeczkę. Z tymi uczuciami jednak trzeba coś zrobić. Ja na razie je wszystkie wypłakuję. Dobrze, że mieszkam sama, bo ktoś z boku by pomyślał, że wpadłam w depresję :P

9 komentarzy:

  1. Czytam i widzę na ekranie swoje myśli. To już któryś raz z kolei. Jak Ty to robisz? Zawsze byłam nadwrażliwa a stres wypłakiwałam, szłam na długi spacer, biegałam. Dopiero po bezsensownej aferze romansowej utyłam, zajadałam emocje. Schudłam,utyłam znowu,schudłam znowu. Ale i tak jestem w czarnej d.... Ps Wyglądałaś w porządku w kiecce, także dalej w tę stronę. Wszystkich problemów to nie rozwiążę, ale chociaż jakaś sprawa ogarnięta. k

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy obrazek jest taki prawdziwy... :)

    Ale ni ekażde zajadanie wynika z nieprzetrawionych emocji, czasami po prostu... z nudów. Nie mam nikogo, kto kopnie mnie w dupę na bieganie, siłownię, czy cokolwiek, a sama jestem urodzonym leniem, zwłaszcza w połączeniu z wiecznym niewyspaniem, jakie funduje mi córcia. Więc w wolnych chwilach siadam przed komputerem... i jem. Jedyny sposób to nieposiadanie w domu chlebka, czekoladki i czipsików. Akurat tutaj bardzo pomaga mi dieta bezglutenowa - większość przetworzonych, słodkich stworów jest niedozwolona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że wszystko co nas otacza wpływa na to kim jesteśmy. Czy jesteśmy rudzi czy łysi, czy mamy rodzeństwo czy nie, czy mieszkamy na wsi czy w mieście, czy jesteśmy wysocy czy niscy.. Wszystko nas kształtuje. Ale nie zapominajmy, że sami też mamy ogromny wpływ na to jakimi ludźmi jesteśmy :)
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze robisz, pytajac sie dlaczego chcesz jesc. bo jak nie jestes glodna to chec na jedzenie wynika z innego powodu. plakac to najlepsza rzecz, tez bym tak chciala. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mądry wpis i masz rację - nam, grubym/byłym grubym wydaje się, że wszystkie problemy wynikają z bycia grubym, a tak nie jest. Teraz ja już to wiem - muszę zrobić wpis na swoim blogu na ten temat - chudzi też mają mnóstwo problemów, ale jedzenie nie jest u nich remedium na nie, u nas jest. W sukience fajnie wyglądałaś. A przez święta do jedzenia ciągnie, więc to nic dziwnego, że Ty też podjadłaś...

    OdpowiedzUsuń
  6. w pornobiznesie <3
    uwielbiam Cię :D no na boga nikt inny nie potrafi oddać tak wspaniale tych uczuć

    OdpowiedzUsuń
  7. ja mam "problemy" z wagą tylko, że w odwrotną niż Ty stronę ale myślę że to działa podobnie, więc może nie chodzi o to że jest się za grubym, czy za chudym tylko o to jak my siebie postrzegamy... wielki szacunek za szczerość, dystans, inteligencję i humor ;)
    ps. mam nadzieję, że nie jestem jedynym facetem, o zgrozo, który czyta Twojego bloga;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie lubię zaglądać do swoich starych wpisów ;) jakoś tak dziwnie mi. Zajadam negatywne emocje a sprawę z tego zdałam sobie kilka lat temu po przeczytaniu pewnej książki. Niskie poczucie własnej wartości mnie do tego zaprowadziło. Masa bolesnych przeżyć na kóre i tak nie mam wpływu a mimo to wciąż nimi żyję. Czas się rozprawić z tym. Nowa ja! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  9. jak dobrze, że piszesz, że jest ktoś, kto ma odwagę poruszyć ten trudny i cholernie krępujący temat ...

    OdpowiedzUsuń