Dziś mija dokładnie rok od mojej diety, a ja nie mogę napisać porządnego podsumowania, bo dopiero trzy dni jestem już na swoim i nie potrafię jeszcze ogarnąć się.
Przede wszystkim - wyprowadziłam się ze ścisłego centrum do terenów raczej podmiejskich - tak zwanej sypialni. Z tego względu muszę jeszcze przyzwyczaić się do myśli, że nie wyjdę o byle której i nie wsiądę do byle którego autobusu, czy tramwaju i jakoś dojadę do rynku. Nie mówiąc już o tym, że do tej pory do pracy szłam na piechotę. Teraz takiej możliwości nie mam, ale...od czego jest rower :).
To wszystko zdarzyło się tak nagle, że ciężko jest mi w to jeszcze uwierzyć, nie mówiąc już o tym, że moje życie zostało przewrócone do góry nogami.
Czy rok temu spodziewałam się, że za 12 miesięcy będę lżejsza o niemal 30 kg. (jednak nie udało się, został mi niecały kilogram) i w końcu wyprowadzę się do...kawalerki? Na pewno nie. Kiedy na spokojnie usiądę i zdam sobie sprawę z tego gdzie jestem, co robię i jakie prowadzę życie to mogę być z siebie na prawdę zadowolona.
Nie jestem idealna. Mam pajączki na nogach, nadwagę, rano wyglądam jak po ciężkiej nocy, nie mam super płatnej pracy, ani męża u boku, ale za to sukcesywnie realizuje swoje marzenia. Powoli, bo powoli, ale...cierpliwości też trzeba się nauczyć.
Ps. Podsumowanie napiszę jak tylko znajdę jakiś kabel do internetu w domu, a że muszę jeszcze oddać laptopa do naprawy to bądź...cierpliwa ;)
I tak osiągnęłaś ogromnie dużo(30 kilo, łał). I jeszcze samodzielne mieszkanie, które pozostaje w sferze moich nieosiągalnych marzeń. Super.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń30 kg to wielki sukces, doceń to, a następne kg polecą jeszcze szybciej! :)
OdpowiedzUsuńZmiany nie muszą być kolosalnie wielkie, aby można się było nimi cieszyć. Ważne, że nie stoisz w miejscu! :)
http://puszystysnieg.blogspot.com
Wow, 30kg - naprawdę świetny wynik. Trzymam w dalszym ciągu za Ciebie kciuki;)
OdpowiedzUsuńŚledzę bloga od dawna i gratuluję;)Oby tak dalej;)
OdpowiedzUsuń