poniedziałek, 7 stycznia 2013

Na ten nowy rok...

Świetnie zaczął się ten nowy rok. Żyłam w zawieszeniu (także diety) od soboty przed świętami do praktycznie wczoraj. Wszystko za sprawą komplikacji w rodzinie i pewnego...chłopca.

Nie owijając w bawełnę: ustrzeliła mnie strzała amora, w nim też coś zadziałało i byłoby świetnie, gdyby nie to, że uczucie to nie powinno mieć miejsca i z góry jest skazane na niepowodzenie.

To nie było tak, że spojrzeliśmy na siebie i już było wszystko jasne. Wyrzuty sumienia i próba samokontroli spowodowała, że przyznaliśmy się do tego, że "coś wisi w powietrzu" dosyć późno. Nazwaliśmy rzecz po imieniu i stwierdziliśmy, że dla naszego dobra będziemy starali się siebie unikać. Wyszło jak wyszło, ale pierwszy pocałunek mieliśmy dopiero w pustym autobusie - kiedy go odwoziłam do pewnego miasta, z którego wracał już do siebie - innego państwa.

Nie miałam już siły na nic innego. Starałam się nie myśleć o tym, że po sylwestrze ten jedzie do siebie i zobaczymy się najszybciej w kolejne święta, chyba, że coś innego wymyślimy. Ale to ja bym musiała rezygnować z siebie, pracy, domu, przyjaciół - i jechać za miłością. A tego nie chcę robić.

Dramaty te zupełnie mnie roztroiły. Stałam się bardziej ckliwa, a teraz po prostu smutna. W domu już i tak panowała przez całe święta napięta atmosfera z powodów rodzinnych, więc przez ten czas nawet nie mogłam się porządnie wyspać. Na koniec jeszcze straciłam portfel, więc chce się powiedzieć tylko jedno: ja pierdolę.

Co do diety, to dziś wróciłam na swój dawny tor. Nie przytyłam bardzo dużo - jak na dwa tygodnie folgowania sobie (w tym święta) - dodatkowe 2 kilo to jak nic. Chciałam dziś iść do sklepu i kupić kilka kosmetyków by zacząć od nowego roku bardziej dbać o siebie - no i wtedy zauważyłam, że nigdzie nie ma portfela...

Szacując efekty mojego zapomnienia - straciłam jakieś 250-300 zł w gotówce + wyrobienie dokumentów, kupno nowego portfela itd. to koszt jakiś 400 zł.

Fuck you 2013!

5 komentarzy:

  1. a czemu od razu spisujecie wszystko na straty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, ja może bym coś próbowała wymyślić, ale on od początku mówił, że to się nie uda, więc chyba wiedział co mówi ;)

      Usuń
  2. jeju mam nadzieję że od teraz będzie już tylko lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. życzę Ci jak najlepiej - zakochanie działa super na chęć niejedzenia...Mi kiedyś ukradli portmonetkę z kartą kredytową a z niej w ciągu godziny tysiąc zlotych, więc znam ten ból...

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak: może być tylko lepiej. ^^" Naprawdę, pozytywne myślenie potrafi zdziałać cuda.


    Reklamuję się: http://marcepanowa-panna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń