niedziela, 13 stycznia 2013

Miłość, miłością, ale co z dietą?

No dobra. Ja tu się rozwlekam nad facetami, miłościami i tym podobne, a zapomniałam o napisaniu co z moją dietą.

Jak już wcześniej wspominałam - bardzo dobrze. Dziś miałam ważenie i mierzenie i...wyniki są wręcz zachwycające. Od początku odchudzania tu na blogu schudłam 22,5 kg. Po świątecznym podskoku wagi nie ma już śladu. Cud?

Oczywiście przy odchudzaniu nigdy nie ma mowy o cudach. Podczas świąt regularnie chodziłam do siłowni i mimo, że wracałam do stołu, by objadać się mało dietetycznymi potrawami - nie odłożył mi się tłuszcz.

Wydaje mi się, że sporą w tym zasługę ma moja dieta, która nie ogranicza kalorii, a jedynie zabrania pewnych potraw i łączenia tłuszczy z węglowodanami. Ogromnym zaskoczeniem był brak efektu jo-jo po zupełnym zaprzestaniu diety przez 2 tygodnie! Wygląda na to, że ta dieta jest - w moim przypadku - strzałem w dziesiątkę. (No chyba, że to efekt zauroczenia ;) ).

Cieszę się z tego wyniku również dlatego, że daje dobre rokowania na przyszłość. Kiedyś przecież schudnę do swojej upragnionej wagi i będę musiała ją utrzymać, co jest rzeczą trudniejszą od samego odchudzania. Patrząc na efekty po świętach - wystarczy chodzić na fitness i jeść rozsądnie według zaleceń II fazy Montignaca (obżarstwo świąteczne mimo wszystko nigdy nikomu nie służyło, ale przy wpadce po prostu wrócę na kilka dni do I fazy diety).

A oto efekty półrocznego odchudzania:

                                                         02.07.2012           13.01.2013
Waga:                                               115,6 kg.               93,1 kg. (-22,5 kg.)
Tłuszcz:                                             41,7 %                  37,1 %  
Woda:                                               42,5 %                  45,9 %
Mięśnie:                                            15.8 %                  17 %
BMI:                                                 42,98                     34,61 (- 8,31)
Szyja:                                               38 cm.                   34 cm. (- 4 cm.)
Ramiona:                                          136 cm.                 122 cm. (- 14 cm.)
Ramię (biceps):                                 42 cm.                   36 cm. (- 6 cm.)
Ręka:                                               31,5 cm.                 28 cm. (- 3,5 cm.)
Biust:                                               115 cm.                 109 cm. (- 6 cm.)
Talia:                                                116 cm.                 92 cm. (- 24 cm.)
Brzuch (w najszerszym miejscu):       121 cm.                 113 cm. (- 8 cm.)
Biodra:                                             129 cm.                 105 cm. (- 24 cm.)
Udo:                                                84 cm.                   66 cm. (- 18 cm.)
Łydka:                                             52 cm.                   46 cm. (- 6 cm.)
Kolano:                                            47 cm.                   41 cm. (- 6 cm.)
Kostka:                                           27,5 cm.                 25,5 cm. (- 2 cm.)

Razem zeszło ze mnie 121, 5 cm. w obwodach!!!



A co się zmieniło? Oczywiście czuję się dużo lepiej ze sobą, jestem nieco pewniejsza siebie i bardziej sprawna. Mogę dłużej spacerować, wyraźnie widać mięśnie na łydkach, czy ścięgna na rękach (nie wiem czemu, ale lubię na nie patrzeć ;)). Zmieniły się drobne rzeczy, na które nikt szczupły nie zwraca uwagę. Bez problemu zakładam nogę na nogę, dżinsy mi się nie ścierają tak bardzo, jak wcześniej, pierścionek jest luźny, zakładam pasek na trzecią od końca dziurkę (więcej o dziurce w pasku czytaj tutaj), czy bez problemu wspinam się na drabinie, z którą niejedna szczupła osoba ma problem (np. na rusztowania, czy w dzwonnicy - nie pytaj, jestem miłośnikiem zabytków :)).

Poza tym chętniej pozuję do zdjęć, czy w ogóle patrzę na siebie w lustrze. Nie spuszczam też wzroku kiedy jakiś facet na mnie patrzy (a przynajmniej wytrzymuję te 2-3 sekundy). Z każdym kilogramem moja samoocena wzrasta i poprawia się ogólne samopoczucie. A to wszystko bez wielkiego wysiłku, czy wylewania łez, o czym niektórzy piszą.

Do końca celu zostało mi 38,1 kg. Dam radę! Jestem pewna sukcesu!

15 komentarzy:

  1. niesamowite jak czyta się takie porównania :) serdecznie Ci gratuluję! świetnie po prostu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga. Serdecznie gratuluję sukcesów i życzę Ci byś osiągnęła swój cel. Chciałam napisać, że bardzo mi się podoba styl i sposób w jaki opisujesz nie tylko poczynania dotyczące diety, ale także swoje przeżycia i przemyślenia. Teksty są spójne i każdy temat ma swój finał. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny wpis. Jeszcze raz gratuluję i życzę wszystkiego dobrego :) Ewelina

      Usuń
  2. mam prawie tyle samo do schudniecia co ty; bede zagladac do ciebie; trzymam mocno kciuki aby tobie się udało:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do liebster award :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta dieta rzeczywiście jest stworzona dla Ciebie :) Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich wyników.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nikt by się tu nie obraził jeśli swoje słowa potwierdzała byś fotografiami z zasłoniętą lub wyciętą twarzą - to naprawdę byłoby przynajmniej dla mnie ciekawe.

    Idziesz jak burza. Wszystko leci w dół a to chyba największy motywator do dalszego działania. Prawda ? :)

    Nie poddawaj się i leć dalej.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia prezentowałam tutaj: http://amciam.blogspot.com/2012/12/przed-i-po.html

      Usuń
  6. Bardzo wciągający blog dotyczący odchudzania, wiele wartościowych porad. Zapraszam na naszą stronę www poświęconą tematyce odchudzania. Macie tam mnóstwo fachowych porad, dotyczących zarówno diety jak i ćwiczeń. Tylko tam znajdziesz tabele spalania kalorii oraz kalkulator BMR.

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPER! Gratuluję Ci! Ja jestem dopiero na progu tej drogi i historie takie jak Twoja dodają mi wiary, że i ja mogę schudnąć i znów czuć się pięknie i kobieco :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To cudownie, że tak dobrze ci idzie. Jestem ciekawa jak radzisz sobie z utrzymaniem jedrności skóry i zmniejszającym się biustem, który może ciągnąć bardziej do dołu. Ćwicze żeby zapobiec ale nie jestem przekonana czy to pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biust nie zmniejsza mi się dramatycznie, ale też zastanawiam się co tu zrobić, żeby mi nie "oklapł" ;)

      Usuń
  9. Ależ masz spektakularne osiągnięcia o.O Gratuluję! ( i zazdroszczę szczerze)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlatego, ja się nie odchudzam, tylko żyję zdrowo żeby nie zwariować;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam. Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga. Serdecznie gratuluję sukcesów i życzę Ci byś osiągnęła swój cel. Chciałam napisać, że bardzo mi się podoba styl i sposób w jaki opisujesz nie tylko poczynania dotyczące diety, ale także swoje przeżycia i przemyślenia. Teksty są spójne i każdy temat ma swój finał. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny wpis. Jeszcze raz gratuluję i życzę wszystkiego dobrego :) Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję dotychczasowych rezultatów, bardzo mi się podoba jak piszesz, wierzę że uda Ci się powoli dotrzeć do celu i go utrzymać

    OdpowiedzUsuń