poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Na wakacje też można mieć dietę

Wakacje to nie powód by przerwać dietę. Trudno jednak ją utrzymać...

Pojechałam do Berlina na Noc Muzeów. Z racji tego, że przewidywałam sporo chodzenia po muzeach, postanowiłam zaopatrzyć się w lekkie przekąski. Kupiłam orzechy (chociaż generalnie w tej fazie diety nie powinnam), ser camembert, czekoladę gorzką (w tej diecie mogę jeść), nektarynki, kefir i wodę. Nie byłam w ogóle głodna i zauważyłam, że jako jedyna jadłam co kilka godzin, a nie co chwilę!

Jadąc busem widziałam jak ludzie non stop coś jedli. Bułki słodkie, słodycze, ciastka, kanapki...wszystko co niezdrowe. Ja jadłam tylko wtedy jak byłam na prawdę głodna. Nawet czekoladą nie delektowałam się, tylko szybko zjadłam w biegu, żeby dostarczyć odpowiednią ilość energii. Ostatecznie to ja nie miałam problemu z głodem i siłą, chociaż jakby nie patrzeć - zjadłam dużo mniej od innych.

Z drugiej strony chodząc po centrum miasta widziałam tanie kebaby i inne hot-dogi, które fajnie się kupuje i je podczas wyjazdu, bo kuszą swoim banalnym, ale za to jakże kuszącym smakiem, do tego są tanie. To, że są one niezdrowe każdy wie, ale do tego są bardzo kiepskim wyborem przed wysiłkiem fizycznym (czyli zwiedzaniem), bo mocno podnoszą cukier we krwi, który potem gwałtownie spada i człowiek robi się senny.

Wydaje mi się, że wyjazdy to szczególny okres w naszej diecie. Popuszczamy pas i zazwyczaj pozwalamy sobie na więcej, w końcu to wakacje, trzeba się odprężyć, lub zaoszczędzić na obiedzie w restauracji.

Ja dotąd jak gdzieś wyjeżdżałam to miałam w planach jedzenie bułki z parówką, pączków, lub tego przysłowiowego kebaba kupionego w wolno stojącej budce. Przyznam, uwielbiałam to. Oprócz podziwiania widoków, robienia zdjęć, oglądania zabytków, mogłam bez wyrzutów sumienia kupić coś słodkiego i zjeść naprędce, bo i tak bym to spaliła.

Tym razem potwierdziło się, że moja dieta to był strzał w dziesiątkę. Nie dość, że nie byłam głodna, to jeszcze miałam sporo energii do końca Nocy (czyli 2 nad ranem), tylko nogi bolały. Problemem jest na pewno utrzymanie diety i silna wola, żeby jednak nie poddać się i skupić tylko na zwiedzaniu. Na pewno warto.

4 komentarze:

  1. O tak, zdecydowanie, wyjazdy wakacyjne potrafią zgubić człowieka

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja chyba jestem jakimś odmieńcem, bo mi właśnie latem najłatwiej trzymać się jako takich dietetycznych zasad...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja właśnie wróciłam z krótkich wakacji i miałam problem ze słodyczami. na całe szczęście byłam w Warszawie i zawsze miałam pod ręką jakiegoś Grycana!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zawsze na wyjazdach przybieram kilo lub dwa ponieważ degustacja regionalnych potraw w lokalnych restauracjach jest elementem zwiedzania i poznawania kraju czy regionu dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń