piątek, 5 marca 2021

Myśli jak chmury na niebie?

 Zawsze fascynował mnie koncept panowania nad myślami. Istnieją różne "szkoły" podejścia do naszych myśli. Jedni uważają, że można je zmieniać, kierować nimi, wyciszać je lub wywoływać, zależnie od potrzeby. To te same osoby, które radzą nam patrzeć w lustro i powtarzać sobie różne pozytywy, które rzekomo mają wpływać na naszą podświadomość i przyciągnąć szczęście.

Inni z kolei uważają, że myśli nam się przytrafiają, są jak chmury na niebie - pojawiają się i znikają. Nie mamy na nie wpływu, dlatego nie wolno się z nimi utożsamiać. Myśli, które nam wpadają do głowy są efektem np. wychowania, środowiska z którego pochodzimy i traum, które nam się przydażyły. Nie mamy nad tym kontroli ani wpływu i dlatego nie powinniśmy się do nich przywiązywać.

Myślę, że sama jestem gdzieś po środku i uważam, że obie wersje są prawidłowe. Odpowiedź na to, które z podejść jest adekwatny dla tej konkretnej myśli jest jej pochodzenie - nieświadomość, czy świadomość.

Myśli, które pochodzą z naszej nieświadomości (nie mylić z podświadomością) to właśnie te chmury na niebie, które sterują naszymi uczuciami. Np. oglądając romantyczny film wpada nam myśl, że o ojezusmaria jestem taka samotna, nie mam chłopaka, od lat z nikim się nie całowałam buuu i ryk. Myśl ta powoduje płacz i złe samopoczucie. Tu prawidłowa reakcja by była nie przywiązywanie się do niej, czyli nie wpajanie sobie, że jestem beznadziejna beksa. 

Myśl z kolei pochodząca z naszej świadomości to myśl, która nas określa kim jesteśmy. Świadomie na przykład chcę schudnąć i mówię sobie (świadomie), że mogę schudnąć, wybieram też sposób i racjonalnie do tego zadania podchodzę. Pułapka pojawia się kiedy myśli świadome i nieświadome zaczynają się rozdzielać i działać przeciwko sobie. Nieświadomie swój wybrany proces sabotuję, na przykład obżerając się w sobotni wieczór mówiąc sobie, że a pal to licho i tak nigdy nie schudnę. 

Jak z tym walczyć? Najpierw włączać świadomość. Jest to bardzo męczący sposób. Człowiek nie lubi być świadomym i świadomego myślenia. Te "pleple" w głowie, z którym niektórzy się utożsamiają jest nieświadome. Działa jak radio nagrane przez twoich rodziców, sąsiadów czy kolegów ze szkoły. To nie jesteś Ty. 

Świadomością możesz również wyprzeć nieświadomość. Kiedy pojawia Ci się myśl, oranyjulek najadłabym się pączkami, możesz świadomie je zmienić. Od Tony'ego Robbinsa nauczyłam się techniki, dzięki której pączki przestają być aż tak pożądane. Jak to zrobić?

Po pierwsze możesz sobie je obrzydzić. Na przykład wyobraź sobie ulubioną potrawę, np. pączki z lodami. Potem wyobraź sobie te pączki jak po nich łażą jakieś robaki, leży tam zdechły karaluch, pies na to wszystko narzygał, a potem mewa za przeproszeniem nasrała. No i najgorsze - lody się roztopiły. Czy dalej chcę jeść te pączki? Noł łej! 

Tę technikę używam codziennie podczas treningu cardio. Biegam sobie i najpierw wyobrażam sobie super potrawę przy której zawsze kończę na kompulsjach, a potem wyobrażam sobie glizdy i karaluchy, a uwierz mi - w Australii karaluchy są na sterydach, więc niewiele trzeba żeby mi się tego wszystkiego odechciało.

Druga technika jest moim zdaniem rewolucyjna. Kup sobie co tam uwielbiasz, ale bez przesady. Na przykład ja lubię hot doga w bułce. Nie są to pączki z lodami, ale powiedzmy - OK, w skali od -10 (w życiu tego nie tknę) do +10 (olaboga muszę to mieć), hot dogi są gdzieś przy +3 do +5 (zależy jak bardzo jestem głodna), czyli noooo...zjadłabym, ale wolę pączki z lodem.

Potem skup się i spróbuj przesunąć swoje pożądanie o 2 stopnie wyżej. Możesz w wyobraźni coś dodać (na przykład ja bym dodała keczup i musztardę) żeby być nieco bardziej zainteresowanym zjedzeniem tego. Jak już tego dokonasz, spróbuj przesunąć jeszcze bardziej, do +10. Ja musiałam wyobrazić sobie smak tego hotdoga, jak będzie soczysty, jak bułka będzie mi miękko opierała się zębom i tak dalej (czy tylko ja tu widzę seksualny podtekst?). Co się zmieniło? SKUPIENIE. Musiałam całą swoją uwagę skupić na tym głupim hot dogu, żeby od +3, czyli hmm no zjadłabym wskoczyć do +10, czyli aniołyniebiańskietrzymajciemniemuszętozjeść. 

Wiesz, że możesz tak samo zrobić w drugą stronę? Spróbuj zmienić swoje pożądanie zjedzenia tego czegość od +10 do 0, czyli neutralnego meh, nie muszę w ogóle tego jeść. Jak tego dokonać? Zmień uwagę. Pomyśl o czymś innym, o zakupach, o obowiązkach domowych, zadaniach, cokolwiek. Potem z neutralnego można przejść do -3, czyli "nie chcę tego jeść". Jak? Ja na przykład wyobraziłam sobie przesolonego hotdoga. Od -3 do -10 to już łatwe, dla mnie to są te robaki...

Tony Robbins poleca robienie tego ćwiczenia jak najczęściej, aż będziesz w tym mistrzem. Chodzi o to, żebyś miała świadomość, że możesz zmieniać swój stan kiedy tylko chcesz i w którą stronę chcesz. Możesz zacząć uwielbiać brokuły i brzydzić się pączkami. Jak już wcześniej pisałam, świadomość jest jednak męcząca. Teraz znalazłam łatwiejszy sposób na zmianę uwagi od jedzenia. Zaczynam niedługo studia. Sama już myśl o studiowaniu powoduje, że nie myślę za specjalnie o jedzeniu. Kiedyś o tym pisałam w poście Dieta mimochodem. Myślę, że teraz weszłam w tryb automatu. Codziennie trenuję o jem zgodnie z dietą nie zastanawiając się za specjalnie nad tym co robię. Jak tylko zacznę studia automatyzm tym bardziej będzie mi sprzyjał, bo serio - studia po angielsku wymagają ode mnie podwójnego skupienia i nie potrzebuję dramy pod tytułem "jaka nowa dieta byłaby dla mnie dobra, ale od jutra bo od dziś sobie pojem"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz