Czytam teraz książkę pt. Siła kobiecości, która skłoniła mnie do refleksji. A im bardziej w las, tym uważałam tę książkę za bardziej bzdurną i tym głębsza była ma refleksja.
Wiesz, definicja kobiecości jest dla mnie tematem śliskim, bo zaraz włącza mi się czerwona lampka, że polecą hasła szowinistyczne, sprowadzające kobiety do bycia piękną i usłużną, a co mądrzejsi zaczną mentorskim tonem prawić o naszej wrażliwości czy empatii. Sama zresztą autorka pisze, że dla niej kobiecość to m.in. sukienki i bierność w łóżku (prawie się przewróciłam na bieżni jak to przeczytałam). No nieważne, jej sprawa czym jest dla niej kobiecość, ale zaczęłam mocno zastanawiać się nad tym, czym jest dla mnie kobiecość.
Pierwsze myśli były feministyczno-buntownicze: szeroko pojmowana kobiecość wynika z kultury/wychowania itd, a z biologicznego punktu widzenia, nas od mężczyzn odróżniają tylko narządy płciowe i pewne cechy fizyczne (w tym wielkość mózgu ;)). Definicja kobiecości jednak nie dawała mi spokoju, w końcu nie chodzi o to czym de facto jest kobiecość, tylko jakie według mnie cechy ją określają. O tyle jest to dla mnie ważne, żebym mogła w momentach kryzysu swojej kobiecości pomyśleć o tym jaka jest moja jej definicja. Wygląda na to, że najpierw marudziłam, że nie jestem kobieca, a dopiero wiele lat później zaczęłam zastanawiać się, co to właściwie dla mnie znaczy.
Patrząc na historię swojego pojmowania kobiecości, kiedyś kojarzyłam ją z pewnością siebie i świadomością swojego ciała, urodą w tym idealną figurą, pięknym makijażem, "kobiecymi" ciuchami (eksponującymi nasze walory, idealnie dopasowane, seksowne itd. itd. - BTW: Boże litości!), długimi włosami oraz umiejętnością flirtowania z mężczyznami. Wszystko to, czego nie miałam/ nie nosiłam. Teraz jak o tym piszę, to myślę, że gdybym przeczytała gdzieś taką definicję kobiecości to bym padła trupem i utopiła się w żółci.
Pora na nową definicję. Przy okazji uprzedzam, że nie ma co podważać mojej definicji, bo dla każdego jest inna, dla Ciebie to mogą być nawet sukienki ;). Zresztą teraz pojadę po całości i opowiem Ci o moim ideale, więc nie każda kobieta znajdzie tu siebie.
Dla mnie najwspanialszą cechą kobiet jest wprost niewyobrażalna siła. Nie chodzi mi oczywiście o siłę fizyczną, ale psychiczną. Jest to moc płynąca z naszego wnętrza i bijąca z oczu wielu kobiet, matek, pielęgniarek, tych działających w polityce, albo biznesie itp. Siła która potrafi czasem nawet nas same przerazić, dlatego tłumimy je pod kołderką niemocy, nieporadności i infantylizmu. Potrafimy wiele znieść, z wielu rzeczy zrezygnować i dążyć (zazwyczaj samotnie) do celu. Mężczyźni też są oczywiście silni i fizycznie i psychicznie, ale statystyki nie kłamią: to oni częściej się poddają i popełniają samobójstwa (źródło). My potrafimy zajrzeć w głąb własnej duszy i nie zwariować od nadmiaru emocji.
Skoro o sile mowa to dodam kilka słów o umiłowaniu wolności. Czy zdarza Ci się, że masz poczucie, że ktoś chce Cię usidlić, zmanipulować i zniewolić, tak, że uciekasz od tego kogoś z krzykiem? (mówię metaforycznie, a nie o policjantach zakuwających Cię w kajdanki ;)). Ja od małego mam silną potrzebę wolności. U psycholki wyszło, że momentami to obraca się przeciw mnie, ale i tak bardzo sobie cenię tę cechę. Być może to kwestia zmiany poglądów oraz emancypacji i obecnie jesteśmy w momencie zachłystywania się wolnością i jakiekolwiek próby odebrania nam jej są traktowane jak gwałt, co nie zmienia faktu, że kobiecość kojarzy mi się z dużą potrzebą niezależności i wolności. Czym ona różni się od potrzeby wolności mężczyzn? Mam wrażenie, że u kobiet jest ona gwałtowniej eksponowana.
Ta gwałtowność nieco łączy się z szeroko pojętą aktywnością, a co za nią idzie - ciekawością świata. Tak, mężczyźni też są aktywni i też są ciekawi świata, ale podróżujące po świecie kobiety są dla mnie kwintesencją kobiecości. Samotne wilczyce - takie określenie znalazłam gdzieś w jakimś wywiadzie i uważam, że doskonale do voyagerek pasuje.
Poza tym kobiety często są po prostu ciekawsze, także przez rozwijanie swojej sfery duchowej i emocjonalnej kobiety mają w sobie coś tak niesamowicie pociągającego, wewnętrzny spokój, albo wprost przeciwnie - ciągły ogień w sercu, pasję i potrzebę zmian, że żadna sukienka tego nie odda :).
Na koniec dodam, że kobiecość kojarzy mi się z ciągłym poszerzaniem wiedzy i samodzielnością. Także z oczytaniem i chodzeniem np. do teatru w pojedynkę i dla samej przyjemności (facetów dużo rzadziej widzę samych w teatrze). Wszystko to wynika z wewnętrznej potrzeby, a nie próby zaimponowania komuś. Poza tym inteligentne poczucie humoru, ironia i dystans do samej siebie. Inteligentne kobiety często są tak ironiczne, że żaden facet tego nie odda. I to jest wspaniałe
Przeczytałam tę notkę 3 razy i chyba sobie ją zapiszę i będę czytać od czasu do czasu. Po prostu ujęte w punkt! W dodatku uwielbiam Twoje dodawania gifów między wierszami! Dziękuję za umilenie poranka tym postem:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Jakkolwiek to nie brzmi - sama tę notkę przeczytałam kilka razy zachwycona tym jakie jesteśmy wspaniałe :D
UsuńTotalnie zgadzam się z Twoją definicją, bardzo trafna :)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że kobieca intensywna emocjonalność postrzegana jest społecznie jako "niezrównoważenie" albo brak profesjonalizmu, manifestowanie wewnętrznej siły poczytywane jest za agresję, a próba dialogu z mężczyznami jako feministyczny zamach na harmonię świata... :(
OdpowiedzUsuń