sobota, 22 marca 2014

Jestę ekspertę od związków

Z rana pisze do mnie na Facebooku dawna sąsiadka. Jest ona ode mnie o 2 lata starsza, a zachowuje się jakby była o 10 lat młodsza. To tak gwoli wstępu.

A. znowu ma problem z facetem. Najpierw była cała rozpromieniona jak go poznała, zmieniła od razu swoje zdjęcie profilowe (oczywiście dodała z nim), ale jak zapytałam co to za mężczyzna, to stwierdziła, że nic nie powie, bo nie chce zapeszyć (mam nadzieję, że dostrzegasz absurd).


2 miesiące później A. znowu do mnie pisze, a ja już wiem, że chce się wyżalić (no taki typ kobiety). Jako, że Ciamka nie ma co robić, to wysłucha :).

Po narzekaniu na pracę (a właściwie jej brak) przeszłam do konkretów: - A jak tam ten twój facet się sprawuje? 

Pytanie to było jak woda na młyn.

- Bo widzisz Ciamku, oczekuję od niego inicjatywy, a on ciągle zapracowany i zmęczony...

- I co, rzadko się widujecie? (Ciam już wie o co chodzi, w końcu nie na darmo odrobiła lekcje z M.)

- Tak raz na 7-10 dni, czasem 2 razy w tygodniu.

Dalej zaczynają się wspomnienia z początku znajomości:

- W styczniu się poznaliśmy i powinnam być dalej w skowronkach i nie mieć wątpliwości. Początek był piękny...normalnie ogień! Jednak miesiąc minął i nagle zastój.

Potem było już tylko gorzej, a A. jak to każda "za dobra" kobieta, zaczęła go tłumaczyć:

- Pytałam go czy wszystko OK, ale w sumie to chyba rozumiem w czym problem. Dzisiejsi mężczyźni nie starają się tak o kobiety jak kiedyś. Na początku znajomości starają się, a potem osiadają na laurach. (co baba wymyśli, żeby wytłumaczyć faceta...) Poza tym on jest chyba nieśmiały i wycofany (Uwaga! Czerwona lampka dla Ciam! Nie ma czegoś takiego jak nieśmiałość u faceta, jeśli naprawdę mu zależy to atakuje swoją zdobycz bez pardonu!).


Żeby nie zranić A. i nie podeptać jej biednego, kruchego serduszka, w łagodny sposób powiedziałam jej, że facet ma ją gdzieś. O tym dlaczego, dowiedziałam się już w dalszej rozmowie...Otóż na pierwszej randce A. przygotowała swojemu M. obiad, potem jeździła do niego kiedy on chciał, a jak stwierdził, że musi się wyspać do pracy, to w nocy potulnie wychodziła od niego i wracała do siebie...

I ja ją rozumiem! Przecież sama jeździłam do swojego M. z jedzeniem, zmywałam mu gary i starałam się przypodobać mu. Też tłumaczyłam M., że może został kiedyś zraniony, że jest ekscentryczny, niespokojny duchem i inne pierdoły. Teraz będąc z A. widzę jakie to było głupie.

Przy facecie, któremu zależy, ty nie masz co do jego intencji żadnych (absolutnie ŻADNYCH) wątpliwości i nie musisz nic robić, a już na pewno nie gotować mu obiadu. On jest zachwycony tym, że jesteś. Nie musisz tłumaczyć sobie jego zachowania, nie masz rozterek czy do niego zadzwonić (bo sam to zrobi), ani co tu porobić wieczorem, bo sam wyleci z kilkoma propozycjami, a jak pokręcisz noskiem to wymyśli jeszcze kilka więcej.

Problem niestety polega na tym, że facet stara się, bo widzi, że nie zdobył serca kobiety. Czy w związkach naprawdę zawsze jednej stronie zależy bardziej? I czy jest możliwe zbudowanie związku, w którym obu stronom równie mocno zależy?


Jaka jest dla mnie idealna miłość? Wolna. Wolna od potrzeb, które w większości wykształciły się w dzieciństwie (np. kobieta czuje przymus ratowania alkoholików, bo sama ma ojca alkoholika, którego nie udało się wyprostować, więc odtwarza na nowo trudne sytuacje z dzieciństwa żeby im w końcu sprostać), od lęku samotności, biedy, od konieczności sprostowania ambicjom rodziców, czy swoich, może nawet od potrzeb biologicznych. Czy jest to w ogóle możliwe?

11 komentarzy:

  1. W pewnym sensie masz rację, jednak życie weryfikuje często nasze związki. Gdy się jest ze sobą całe lata, a codzienność zaczyna nas przytłaczać, nie ma już miejsca na romantyzm, są tylko obowiązki, należy walczyć o związek każdego dnia. Nie mówię tu o sytuacji na początku, bo wtedy faktycznie jeśli facetowi zależy, to to widać. Ale po czasie, gdy facet wraca styrany do domu, pomimo, że jestem niemniej styrana i mi się nie chce idę do kuchni i gotuję mu obiad. Nie dlatego, że on tego oczekuje, ale dlatego, że Go kocham i chcę to dla niego zrobić. Życie to sztuka kompromisów o dostrzegania potrzeb drugiego człowieka, nawet jeśli coś nie zawsze jest am na rękę. Nie ma miłości idealnej, ale są sytuacje, gdy kochamy tak bardzo, że chcemy być z tym drugim człowiekiem bez względu na przeciwności. I choć czasem warczycie po sobie i robicie coś z potrzeby właśnie 'obowiązku' nazwijmy to z braku lepszego słowa, nie oznacza to, że się nie kochacie. Bo miłość to coś więcej niż gruchanie sobie do ucha słodkich słówek, trzymanie się za ręce i wysyłanie sms'ów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no, do tematu prawdziwej, trwałej miłości jeszcze nie doszłam :). Na razie rozkminiam problem - jak dobierają się ludzie w pary i z czego to wynika ;)

      Usuń
  2. co do A. to był kiedyś taki odcinek Seksu w wielkim mieście, kiedy Miranda uczy się, ze gdy facet nie dzwoni (czytaj: nie przejawia inicjatywy), to po prostu he's not into you. Nie ma co tłumaczyć facetów, najprostsze wyjaśnienia sa najlepsze - jesli sie nie odzywa, nie robi czegoś , to dlatego że nie chce, a nie dlatego że [198 innych powodów]. im wczesniej my, kobiety, się o tym przekonamy, tym lepiej.
    co do twojego pytania o to, czy taka wolna od przeszłości miłość jest możliwa - wydaje mi się, że jednak nie. to jak kochamy kształtuje się właśnie w toku naszych doswiadczeń, myślę, ze nie da się od tego uciec. zamiast tego można to dostrzec, zrozumieć i od tego momentu podejmować decyzje bardziej świadomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by musiało być spotkanie dwóch ludzi po terapii, którzy decydują się na bycie w związku bez żadnej potrzeby ;)

      Usuń
  3. Moim skromnym zdaniem: milosc wolna od potrzeb? Oczywiscie ze nie istnieje. Dla mnie prawdziwa milosc to taka wlasnie, ktora zaspokaja potrzeby dwojga ludzi nawzajem. To bylaby raczej definicja ogolnego szczescia - gdy czlowiek nie ma potrzeb (niezaspokojonych, bo jakiekolwiek zawsze chyba ma, prawda?).

    Nie ma dwojga takich samych ludzi, zatem komus zawsze musi zalezec bardziej, komus mniej. Caly sekret jednak w tym, zeby ta granica lezala jak najdalej. Wtedy jest szansa na to, ze nigdy nie dotrzemy do tego punku, w ktorym jedno z nas bedzie sie musialo o tym dowiedziec - komu zalezy bardziej...

    Ale malo kto zastanawia sie nad tym kiedy jeszcze jest wszystko dobrze. Wiekszosc dopadaja te refleksje kiedy jest juz musztarda po obiedzie... Ty sama potrzebowalas lekcji od M. Zeby wyciagnac z calego doswiadczenia wnioski. Fajnie ze to dostrzegasz. Twoj psycholog robi kawal dobrej roboty :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci, że to napisałaś. Dziękuję także sour-grrl za Mirandę:) Gdy Was przeczytałam poczułam się jak kretynka. Staram się, nadskakuję, zabawiam, rozpieszczam, i co z tego mam? Nic. Jedno wielkie nic. Nie mam dużych oczekiwań. Chcę poczuć, że jestem dla niego ważna. Usłyszeć jakikolwiek komplement, pytanie jak mi minął dzień. O nic nie proszę. Tylko daję. Koniec z tym. Jeśli nie mogę być najważniejsza, to nie chcę być wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pozostaje życzyć Ci odwagi i powodzenia. I żebyś potrafiła się o siebie zatroszczyć, tak bardzo, jak troszczysz się o niego.
      tak tak, w teoretyzowaniu jestem najmocniejsza, proszę mnie nie pytać, czy sama tak potrafię ;)

      Usuń
    2. w związkach nie było, nie ma i nie będzie równowagi. Zawsze jedna strona kocha bardziej. Byłam po obu stronach barykady i wiem, że lepiej jest, kiedy kocha się troszeczkę mniej i pozwala sobie nadskakiwać.
      Wiem,też, że my (kobiety) mamy niesamowitą zdolność do usprawiedliwiania dupków i ich olewczego zachowania w stosunku do nas. A to błąd - od dupków trzeba się trzymać z daleka :-)

      Usuń
    3. ale to nie miłość, to kalkulacje.


      Usuń
  5. Muszę kiedyś zakosztować w swoim życiu bycia lesbijką. Może kobieta potrafiłaby się spełnić idealnie w roli doskonałego partnera? Oh wait, tylko tego co najlepsze by nie miała...
    Cholera, czemu ja nie potrafię być romantyczna? Ciam, weź ulecz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, sama się właśnie leczę z romantyczności ;)

      Usuń