niedziela, 27 października 2013

Każdy jest specem od diety

Nie uważam siebie za guru dietetyczne, ale jeśli chodzi o temat zdrowego odżywiania - trochę się naczytałam i swoje wiem.

Jakiś czas temu u mnie w fitnessclubie zorganizowali wykład na temat zdrowej żywności. Pomyślałam - czemu nie? Może dowiem się czegoś nowego. Wykład okazał się dla mnie mało odkrywczy i właściwie umocnił mnie w myśleniu, że o "fitodżywianiu" wiem sporo. Nie był to jednak czas stracony, bo trenerka doradziła mi coś, do czego już od jakiegoś czasu się przygotowywałam, tylko nie byłam pewna skuteczności i celowości. Ale o tym w następnym poście ;) (wiem, wiem, buduję atmosferę niepewności i rosnącego napięcia, że człowiek zasnąć nie może)

Otworzysz moją lodówkę i szafki w kuchni, a zobaczysz same wynalazki i zdrowe jedzenie (oprócz opakowania cukru, które zostawiłam dla gości i butelki oleju rzepakowego, które szkoda mi wywalić). Niejeden dietetyk i lekarz byłby ze mnie dumny.

Oczywiście normalny dietetyk mający ugruntowaną wiedzę na temat odżywiania. Niestety jest wielu szarlatanów, którzy dadzą Ci kartkę z wypisaną dietą przeznaczoną dla każdej osoby z nadwagą, czy otyłością. U jednego zresztą takiego "dietetyka" byłam, dlatego zraziłam się i nie mam zamiaru znowu wyrzucać pieniędzy w błoto. O murowanym efekcie jojo nawet nie będę pisać, bo szkoda słów. 

W każdym razie uwielbiam ludzi, którzy pytają mnie jak tam moja dieta, a potem...doradzają. Jak wiadomo, z różnych powodów waga mi stoi, a każdy grzeszek pokutuje przez kilka tygodni. Pytam więc trenerów, bo do nich mam zaufanie, ale pytających o moje postępy też zasypuję informacjami. A potem żałuję.

Mój kolega też stosuje "dietę". W jego wykonaniu wygląda to tak, że je śniadanie o 12, potem obiad o 16 i...tyle. Razem to wychodzi ok. 1000-1200 kcal. Do tego sporo ćwiczy. Oczywiście opieprzałam go z góry na dół, że metabolizm, że zdrowie, że jojo, ale on twierdzi, że skoro chudnie to dieta działa. Moja za to jak widać nie działa, więc może powinnam spróbować jego.

Raz nawet zapytał mnie o moje menu, więc mu wyjaśniłam co i kiedy jem będąc bardzo z siebie dumna. Ten skomentował to tak: Lol! Ty jesz dużo za dużo! To ma być dieta, a nie jedzenie co 3 h.

Ręce mi opadły i w kilku krótkich żołnierskich słowach pogoniłam go. Więcej do tematu nie wracaliśmy ;).

Wczoraj za to poszłam na zajęcia do Ł., który opracował mi plan treningowy. Chciałam poćwiczyć i zapytać czy kontynuować trening, czy coś zmieniamy. Na sali byłam tylko ja i jedna starsza, ale bardzo energiczna kobieta. Złapałyśmy kontakt, więc jej trochę "pomarudziłam", że chodzę na ćwiczenia regularnie, tylko mi waga coś nie spada. Ta okazała się instruktorką zumby, więc tym bardziej ucieszyłam się, że może dowiem się czegoś ciekawego.


Taaa...instruktorzy też nie zawsze wykazują się wiedzą. Kobieta stwierdziła, że ona przez całe swoje życie utrzymuje wagę 50 kg., bo jak zobaczy +2 kg. to momentalnie rzuca jedzenie i przez tydzień żyje na...soku pomidorowym. O zgrozo doradziła mi to samo. Powiedziałam jej, że mam trochę więcej wagi do zrzucenia i musiałabym na takim soku żyć przez kilka miesięcy, a potem jojo murowane. Ona za to: no tak! Bo wróciłabyś do jedzenia! A myślisz, że jak modelki żyją?

Echo opadającej mojej szczęki pewnie długo rozbrzmiewało w salach klubu.

Najlepsze jednak było przede mną. Spotkałyśmy się znowu przy recepcji, gadamy z recepcjonistką, ja w końcu mówię, że lecę do domu, bo jestem głodna, a ta do mnie: jesteś na diecie i jesteś głodna?

Ja na to, że jest już godzina obiadowa i chcę zjeść obiad. Wychodząc jeszcze słyszałam jak za mną wołała: ale chudy kurczak i kapka ryżu!

I pomyśleć, że taki sok pomidorowy ta baba mogła doradzić niejednej zagubionej dziewczynie, która po roku obudziłaby się z większą nadwagą niż startową...

12 komentarzy:

  1. Wszelkie domorosłe "guru" do armaty wsadzić i na Księżyc posłać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu- bardzo mi się podoba! To co piszesz w powyższym poście można skomentować słowami: "święta prawda". Sama studiuję żywienie człowieka i borykam się z nadmierną masą ciała(tzn BMI niby prawidłowe, ale do IBW jednak trochę daleko), więc studia to jednocześnie moja pasja. Cały czas na swojej drodze spotykam jednak "ekspertów", którzy bardziej znają się na żywieniu.. I nic, że posiada się merytoryczne podstawy z zakresu choćby fizjologii żywienia, biochemii ogólnej, żywienia itd., o której im się nawet nie śniło- wiedzą lepiej( choć nie mówię, że jest to absolutna konieczność, żeby dobrze się odżywiać) W tym momencie, aż ręce opadają! Rozpisałam się strasznie, a chciałam napisać, że doskonale Cię rozumiem :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też wszystko to słyszałam - chcesz schudnąć, przestań jeść - a ja nie potrafię!

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju ręce opadają :D jesteś na diecie i jesteś głodna? :Dech :) trzymaj się tam, na pewno waga w końcu ruszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mnie rozśmieszył Twój post! Nie myślałaś może o napisaniu książki? Myślę, że masz świetny styl! Tzn. nie znam się na tym, ale chętnie przeczytałabym książkę tak napisaną :)
    Ja zawsze byłam zirytowana nauczycielami w szkole, którzy mówili o zdrowej diecie, porcjach odpowiednich dla nastolatków, anoreksji... Chciało mi się krzyczeć, że nie mają racji! Ale cóż, każdy uważa się za eksperta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D No właśnie co jakiś czas myślę o skrobnięciu czegoś - ku wylaniu łez i wszystkich żali świata na papier :D

      Usuń
  6. Podejrzewam, że o zdrowym odżywianiu wiesz na pewno sporo i nie daj sobie robić paki z mózgu tylko dlatego, że ktoś szybciej chudnie jedząc 1000kcal, dla mnie to jest nielogiczne i to przy dużym wysiłku fizycznym.. No ale jak ktoś się odżywianiem nie interesuje, nie czyta książek (bo internet kłamie i to często!) to tak potem jest.. Jedząc dwa razy w ciągu dnia metabolizm spowalnia, fakt na pewno ta osoba chudnie ale jakim kosztem? Oczywiście zdrowia.. po przez głodówkę i nerwy. Jeśli nie chcesz żeby Twoje kg wróciły rób dalej swoje, małymi kroczkami a cel zostanie osiągnięty. Nikt Cię przecież nie goni, to nie wyścig. Pamiętaj że odchudzać się trzeba dla siebie a nie po to aby pokazać coś innym.
    Ja wierzę, że Ci się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. :) lecę po sok pomidorowy..! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rewelacyjnie piszesz :) bardzo lubie czytac twoje wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny wpis ! uśmiech od ucha do ucha :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Trenerka doradziła sok pomidorowy?! :O żenada

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem w szoku. Na prawdę mocnym szoku.
    No wiesz, można nie jeść, można, czemu nie? Tylko później się jest czymś na wzór mojej teściowej, która rano szklanka wody do popicia tabletek z witaminkami, zamiast obiadu kanapeczka z chleba razowego ze smalcem, ewentualnie resztki z gara wyjada (jakieś 3 łychy zupy). I tyle. Wygląda tak, że w lato w upały nie mogę na nią patrzeć, bo w koszulce na ramiączkach idzie jej wszystkie kości policzyć. W zimę ciągle jej słabo, o to nawet siły nie ma by kurtkę założoną grubszą nieść... Jej już się do rozsądku nie da przemówić... Dobrze, że są takie blogi jak Twój, może ktoś od tych soczków pomidorowych, zdąży się w porę obudzić.

    OdpowiedzUsuń