Na początku eksperymentu szybko robiłam się głodna, ale to chyba efekt dużo mniejszej ilości spożywanych kalorii. Potem zaczęłam jeść więcej tłuszczy i przyzwyczaiłam się. Niestety, efekt jest mało powalający...
Po tygodniu schudłam...300 g. Możliwe jednak, że to efekt niedospania i ciężkiego wysiłku fizycznego tuż przed ważeniem, bo w weekend urządziłam sobie wycieczkę po Wiedniu, gdzie od 8 rano do godziny 21 byłam cały czas na chodzie, a potem próbowałam spać w autobusie, co średnio mi się udawało.
Muszę przyznać, że dzięki temu, że ćwiczę, byłam jedną z nielicznych osób, które mogły tak długo spacerować. Całe szczęście moi towarzysze byli równie zdeterminowani, tylko więcej marudzili z powodu bólu nóg ;).
W środę napiszę też sprawozdanie z całego miesiąca, jednak już pochwalę się, że talia, biodra i uda sukcesywnie spadają.
No i uśmiechający się, komplementujący, a nawet co niektórzy adorujący (!) mnie mężczyźni bardzo poprawili mi humor ;). Wiosna może nie być tak depresyjna jak sobie wróżyłam.
Bomba! adorujący mężczyźni? ajajajajaj! A jak tam we Wiedniu? pogoda równie zimowa? :):):)
OdpowiedzUsuńNoooooo!! Kto by pomyślał! Wiosna tym chłopom chyba uderzyła do głowy :D
UsuńCo do pogody w Wiedniu. Całe szczęście śniegu nie było, nawet świeciło słońce i po południu było bardzo przyjemnie :D.
Cieszę się i czekam na podsumowanie! :)
OdpowiedzUsuńPS: zazdroszczę wyjazdu...
byłam w Wiedniu dwa razy;) jest cudowny szczegolnie wiosna;)
OdpowiedzUsuńbyłam w Wiedniu sto lat temu, a teraz marzy mi się znowu bardziej świadomy wypad : )
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się wagą, ciesz się ze spadających centymetrów w najbardziej problematycznych miejscach.
PS do tego owijania się to taka zwykła folia spożywcza wystarczy? : >