Wielokrotnie czytałam o wielkich biznesmenach czy ludziach polityki jak Mark Zuckerberg, Steve Jobs czy Barack Obama i Hillary Clinton, którzy by zaoszczędzić czas i energię, ubierają się zwykle w to samo. Czasem się nad tym zastanawiałam. Dla mnie wybór "kreacji" zajmuje raptem chwilę, więc nigdy nie uważałam ten trik za użyteczny. Nie dawało mi to jednak spokoju. Dlaczego czytając wywiady z mózgami tego świata często natykałam się na tę informację przedstawioną w formie lifehacka?
Ostatnio czytałam książkę o nawykach, które odpowiednio wykształcone są właśnie takimi użytecznymi trikami ułatwiającymi życie. Nawyki powodują, że nie marnujemy silnej woli na trywialne rzeczy, jak na przykład wybór spodni, bo jak się okazuje, każdy wybór przed którym stoimi powoduje, że wyczerpujemy energię, którą moglibyśmy wykorzystać na bardziej konstruktywne myślenie.
Niestety bez odpowiedniego nadzoru można uformować bardzo szkodliwe nawyki jak np. w moim przypadku objadanie się. Na szczęście świadomie możemy je zmieniać i tworzyć nowe.
Uzbrojona w tę wiedzę postanowiłam zorganizować sobie życie i wykształcić nawyki, które pomogą mi uporać się z pracą i nauką. Jednym z nich jest gotowanie posiłków na cały tydzień według zaleceń dietetyka, dzięki czemu nie będę musiała zastanawiać się co zjeść i co kupić w sklepie. Znalazłam polskiego dietetyka mającego dobre opinie, któremu napisałam, że mam historię z zaburzeniami odżywiania i dlatego lepiej wprowadzić delikatny deficyt kaloryczny, bo inaczej umieram z głodu, co też powoduje, że tracę energię na walczenie ze swoim głodem. Dietetyk wysłał mi menu na tydzień z kalorycznością 2200 kalorii, co mnie pozytywnie zdziwiło, bo do tej pory dietetycy zalecali mi dietę maksymalnie 1700 kalorii. Jak widać, szczerość popłaca.
Innym nawykiem, który chcę wykształcić jest działanie według z góry ustalonego planu. W weekendy piorę, sprzątam i spisuję wydatki. W tygodniu pracuję i uczę się. Sport również został zorganizowany co do minuty. Codziennie spędzam minimum 30 minut na uprawianie sportu, który ma mi dotlenić mózg i pomóc w koncentracji.
Nie jestem oczywiście w tym idealna. Dalej marnuję czas na fejsbuki i zamiast odpoczywać rozciągając się, czy medytując (co planowałam) to "odpoczywam" czytając jakieś głupie teksty w stylu: Zobacz jak gwiazdy się starzeją! (lol)
Kiedyś brzydziłam się taką organizacją. Byłam lekkim duchem, któremu obce było planowanie. Teraz widzę, że bardzo dużo marnowałam energii na codzienne wybory i działanie "zgodne z nastrojem", bo musiałam co chwila podejmować decyzję co tu zrobić, gdzie iść, co zjeść, jak się ubrać, jak pomalować oczy itd...
Nie jestem oczywiście szefową wielkiej korporacji, więc nie muszę szlifować każdej sekundy swojego życia, ale zauważyłam, że ta taktyka jest przydatna także dla normalnego zjadacza chleba. Im mniej spędzam czasu na dokonywaniu wyborów tym więcej energii mam do nauki.