Nadszedł znowu ten moment, kiedy świadomie "zgrzeszyłam" i na jeden dzień odpuściłam sobie dietę. Tym razem dietę wyłączyły urodziny mojej mamy...
Zjadłam śniadanie zgodnie z dietą (chleb własnego wypieku i ser biały), no a wieczorem...pizzę i tort. No i niby mogłabym pizzy nie jeść, tort z grzeczności skubnąć, ale...po co? Takie restrykcje i odmawianie sobie wszystkiego grozi frustracją, więc dla własnego komfortu psychicznego (żeby potem moje myśli nadmiernie nie krążyły wokół ciasta) zjadłam kawałek i nie starałam się wzbudzać w sobie niepotrzebnych wyrzutów sumienia.
No właśnie...wyrzuty sumienia. Pisałam wcześniej, że jestem typem "wszystko, albo nic", więc ciężko jest mi zjeść kawałek ciastka nie myśląc o tym, że pogrążyłam całą dietę. Ostatecznie jestem zadowolona z dzisiejszego dnia, który nie skończył się przepełnionym żołądkiem i milionem wyrzutów sumienia, ale jest coś, co mogłabym poprawić...
Otyłość nigdy nie bierze się z powietrza. Moja wzięła się z obżerania się słodyczami w zaciszu pokoju. To był mój schemat. Po szkole, dla relaksu, szłam do pobliskiego sklepu i kupowałam ciastka i lody, które potem pałaszowałam czytając książkę. Mój dom kojarzy mi się z obżeraniem się, dlatego tutaj ciężej jest mi trzymać żarłocznego potwora na smyczy.
Wcześniejszy dzień wolny od diety był na wyjeździe i jedynym grzeszkiem był obiad. Tym razem, na kolację zjadłam jeszcze jeden kawałek pizzy i tortu, chociaż aż tak głodna nie byłam. Z tego zadowolona nie jestem, chociaż - jak wspomniałam wyżej - nie czuję się objedzona i specjalnie smutna z tego powodu. W każdym razie wygląda na to, że grzeszny dzień lepiej mieć w miejscu, które nie kojarzy się z dawnymi nawykami żywieniowymi.
Niestety (albo stety), takich dni będzie dużo więcej. Zbliżają się moje urodziny, święta, nowy rok, jakieś imieniny, wyjazdy i inne okazje, przy których ciężko jest zachować dietę. Myślę, że najważniejsze jest nie popadanie w żadną skrajność.
Ciekawe tylko czy jutro waga mi podskoczy...
Statystycznie, każdej z nas zdarzają się chwile słabości a jeśli przytłaczają Cie tak bardzo, bardzo, że nie możesz spać to spójrz na nie pod innym kątem. :)
OdpowiedzUsuńZawsze najgorzej jest poprzestać na jednym kawałku ciasta i nie zacząć się obżerać. Super, że Ci się udało.
OdpowiedzUsuń10% odstępstw od diety, co prawda to trudne z podejściem "wszystko albo nic" (sama z tym walcze). Od kawałka tortu nie przytyjesz a jeżeli będziesz miała wyrzuty sumienia zjadając coś grzesznego poćwicz dodatkowo, idź na spacer, na rower :) Trzymaj się i nie daj potworowi :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie ma nic gorszego jak iść na przyjęcie do kogoś i "być na diecie". Funduje się gospodyni przykrość a sobie frustrację. Lepiej spróbować wszystkiego, nawet malutki kawałek tortu i potem zrekompensować to sobie np. długim spacerem lub dodatkowym bieganiem.
OdpowiedzUsuń