Na początku spotkań z A. było świetnie. Czułam się odurzona, zachwycona jego zachwytem, opływałam się w komplementach, karmiłam upojnym szczęściem, jego troską i zaangażowaniem, które caaały czas mi okazywał, ale po kilku dniach przyszedł czas na myślenie. No, ale od początku.
Cały czas podkreśla, że potwornie mu na mnie zależy, że najchętniej to by zamieszkał ze mną (ma własne mieszkanie) i że razem polecimy do Kanady, bo on też chce. Zastanawia się gdzie razem polecimy na wakacje, co zrobimy na rocznicę (!!!!!) i daje mi do zrozumienia, że to mega ważny związek, który - jak wszystko dobrze pójdzie - zakończy się ślubem (co nie skomentowałam, bo bez jaj...O_o)
Nagle zrozumiałam M. i wszystkich facetów, z którymi łączyła mnie jakaś relacja. Zrozumiałam dlaczego oni mnie odrzucali. Nie dlatego, że jestem brzydka, gruba, czy głupia. Po prostu zachowywałam się podobnie jak A. Desperacja drugiej osoby może naprawdę odrzucić...
A ja? Ja pojechałam do koleżanki i zastanawiałam się przez chwilę jak się go pozbyć. Potem przypomniałam sobie rozmowę z psychologiem, która powiedziała: "czy Pani wie, dlaczego zakończyła relację z M? Bo zrobiła Pani bilans zysków i strat. Wyszło więcej strat niż zysków."
Przykro mi o tym pisać, bo chciałam zachować w sobie romantyzm, który mnie niejako określał. Nigdy nie sądziłam, że będę robić chłodne kalkulacje w stosunku do kogokolwiek. Zrobiłam jednak szybki bilans zysków i strat związku z A. i z ulgą podjęłam decyzję.
Lubię A., uwielbiam z nim rozmawiać, przebywać, dobrze się przy nim czuję. Wahania nastroju minęły. Nie denerwuję się niepewnością, o której pisałam, że ciężko ją znoszę. Powiem mu tylko żeby przystopował i żeby nie wspominał o planach dalekosiężnych, bo niestety, ale nie jestem jeszcze jego pewna.
Mądre wnioski. To najlepsza decyzja. Szkoda byłoby stracić kogoś tak wartościowego dlatego tylko, że ...zbyt szybko się zaangażował. Popatrz, jak różne są ludzkie reakcje. Mnie coś takiego nigdy by od faceta nie odrzuciło, a wprost przeciwnie.
OdpowiedzUsuńzuch dziewczyna :]
OdpowiedzUsuńNiemniej wiesz co myślę? Że to jeszcze nie to. Nie miałabyś tych obaw, ucieczki a bilans zostawiłaś księgowej i excelowi :P Jak znajdziesz swojego księcia to będziesz wiedziała od razu, nie będzie wahań i nawracających niepewności. Nie chcę być CIOCIĄ_DOBRA_CZY_ZŁA_RADA ale tak czuje coś pismo nosem :D
no nic, powodzenia. Poczytuję i trzymam kciuki za Ciebie bo po wpisach czuję w kościach, że z Ciebie fajna jest babka
Niestety, ale ja też tego nie czuję. Szkoda, że tak wyszło, mogłam poczekać z decyzją. Mam 27 lat, a dopiero teraz się uczę jak żyć ;)
Usuńspoko, ja miałam tych lat 31 :D i wciąz nie mam pewności czy umiem :D
UsuńNo fakt, to już prawie jedną nogą na emeryturze :P
UsuńI co, zabierasz adoratora do Kanady?
No właśnie adorator chyba tak gadał, że chce lecieć do Kanady, bo nawet paszportu nie ma i jakoś nie leci do urzędu, żeby go wyrobić. Ja nie zamierzam dla niego rezygnować z Kanady :)
UsuńTacy mężczyźni faktycznie potrafią odrzucić, choć z drugiej strony, powinnaś mocno ważyć słowa, bo np. ja, jeśli usłyszałabym na wstępie od faceta, że nie jest mnie jeszcze pewny i powinnam przystopować, to olałabym go z góry na dół i poszłabym w ramiona innego, a co! :P
OdpowiedzUsuńOn nie olał, tylko powiedział, że mu baaaardzo na mnie zależy i dlatego zrobi co ja chcę. A ja coraz mniej chcę z nim być :(
UsuńNiedźwiedzia grizzly też by dla Ciebie posmyrał? To zaproponuj mu to w Kanadzie, problem rozwiąże się sam ;P
UsuńA kiedy będzie jakiś post o tym, jak idzie Ci dalsze odchudzanie i czy w ogóle je kontynuujesz? :)
OdpowiedzUsuńMówisz - masz ;)
Usuńmiałaś dużo szczęścia mogąc doświadczyć tej drugiej perspektywy
OdpowiedzUsuńO rety! Wynika z tego,że to nikt wyjątkowy dla ciebie, a jeżeli już tak jest, to po co go wlec ze sobą. Dziewczyno! Baw się i szukaj, a znajdziesz! Pozdrawiam. Zapraszam na mój blog
OdpowiedzUsuńwww.okonawszystko.pl
NOWY POST! NOWY POST! CZEKAMY!!! :)
OdpowiedzUsuń