Wczoraj miałam cudowny dzień. Dzień moich urodzin. Tak. Z premedytacją zjadłam tort i pizzę. I wcale z tego powodu nie płaczę.
Dzień ten planowałam od dłuższego czasu. Czego to ja nie zjem i jak bardzo nie będę się opierniczać. Dosyć kontrowersyjne podejście do życia w trakcie diety, ale stwierdziłam, że raz na jakiś czas można sobie pofolgować.
Za to moja siostra (pisałam Ci, że ma bulimię i leczy się w szpitalu) rozpaczała, że ona najchętniej by uciekła z domu przed tym tortem, bo boi się przytyć. Więc jej powiedziałam, że nawet jeśli spełnią jej się najgorsze koszmary i przytyje 3 kilo (chyba maks jaki można przytyć w ciągu dnia) to tak na prawdę co z tego? Za miesiąc to zniknie (wliczając w to wpadki świąteczne) i po urodzinowych kilogramach nie będzie śladu. Niby się uspokoiła, ale widzę, że znowu ją nosi.
Ja za to wczoraj znowu przesadziłam z tym świętowaniem i zjadłam o 1 kawałek pizzy za dużo, za to uświadomiłam sobie jeden ważny i - można by było uznać za oczywisty - fakt. Kiedy wiem, że mogę zjeść wszystko (łącznie z batonami, bułkami, czekoladami itp.) to tak na prawdę...nie mam na nie aż takiej ochoty.
No, ale od początku. Chciałam zrobić sobie królewskie śniadanie więc poszłam do sklepu po inspirację. Oglądałam różne półki, w tym chipsy, słodycze, zupki chińskie (ostatnio w pracy miałam na nie ochotę), ale po raz kolejny okazało się, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Ostatecznie zrobiłam naleśniki, których i tak potem nie mogłam wcisnąć, bo były za słodkie.
Nie będę dokładnie opisywać co zjadłam i ile, bo nie o to chodzi. Za to szok przeżyłam stając niedawno na wadze. Okazało się, że wciąż czując pełny brzuch, w którym coś jeszcze jeździ, przytyłam...zaledwie 600 gram. Ważyłam się kilka razy, bo aż trudno w to uwierzyć, ale najwyraźniej fortuna dalej mi sprzyja :).
Z tej radości minęła mi chętka na wczorajszy kawałek pizzy i tort.
Nie wiem czy ja tylko tak bym miała na swojej diecie, ale czy to nie brzmi jak rewolucja w odchudzaniu?
O tym własnie mówi wiele artykułów poświęconych odchudzaniu - kiedy zabraniamy wszystkiego mamy na to wielką ochotę i po kilku, kilkunastu dniach postu rzucamy się na jedzenie. Ale kiedy powiemy, że możemy wszystko, nie mamy na to dużej ochoty bo wiemy, że możemy to mieć zawsze i nie stanowi to dla nas takiej pokusy. Mam tak samo jak Ty :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to bardzo dobry pomysł z tym, żeby czasami pozwolić sobie na małą nagrodę. Bardzo dużo już osiągnęłaś :) Ładnie sobie radzisz na diecie. I co najważniejsze - chudniesz :)
OdpowiedzUsuńI Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin :)
ja w piatek bylam na urodzinach kumpeli i tez krolowal tort i pizza
OdpowiedzUsuńczasami mozna zaszalec
ja jak jest okazja i wiem ze moge zjesc cos wiecej niz zazwyczaj to wcinam ze az dudni ;P
i bardzo dobrze że nie masz wyrzutów sumienia, urodziny się ma raz w roku i żeby z powodu diety sobie kawałka tortu odmawiać? masakra :D więc wszystkiego najlepszego :D
OdpowiedzUsuńludzie są dziwni, kiedy czegoś nie mogą to bardziej tego chcą, a jak już mogą to nie chcą, ahh ta nasza pokręcona psychika, jeszcze nie raz nas zaskoczy :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się ten Twój wpis, w sumie nie wiem nawet dlaczego, ale jakoś tak wieje pozytywną myślą ^^
mam to samo. Jak jestem "na diecie" to wydaje mi się, że wszystko bym zjadła. A jak mam wybór to szczerze aż tak mnie nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńi zaległe "sto lat" :D