Nowości zawsze tak na mnie działają. Są świeże i wspaniałe. Potem przychodzi przyzwyczajenie i wszystko to traci swój dawny blask...
Na razie ćwiczę pół godziny na stepperze. Dziś nie byłam strasznie zmęczona, ale jednak czułam skutki treningu. I jest to coś wspaniałego! Od razu odechciało mi się grzeszków (eh, moi domownicy nie znają litości trzymając pierogi w lodówce) i powiem więcej - nie chciało mi się jeść kolacji.
Cudownie! Co prawda za miesiąc maksymalnie wszystko wróci do normy (czytaj - już nie będę taka rozemocjonowana po treningu, chyba że w końcu zapiszę się do fitnessclubu), ale i tak cieszę się radosnymi początkami.
Co do wagi to w sobotę opijałam zdane prawo jazdy przyjaciółki i po wódce oczywiście zobaczyłam o kilo mniej na liczniku, ale pewnie dziś już lekko podskoczyła w górę. Nie wiem, bo nie ważyłam się.
organizm przyzwyczaja sie do monotonnych aerobow i nie wydatkuje na nie tyle energii co poczatkowo. tak samo z chodzeniem, na kogos kto lezal, jezdzil i siedzial podzialaja nawet spacery. wez hantle i cwicz silowo! :)
OdpowiedzUsuńNie waż się, tylko mierz :)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie motywuję się do rozpoczęcia aktywności fizycznej! :)
OdpowiedzUsuńjestem strasznym leniem jesli chodzi o cwiczenia
OdpowiedzUsuńmam zapal przez pierwsze trzy dni a pozniej gdy przychodzi pora cwiczen to mam nagle tyle rzeczy do zrobienia i tyle wymowek
podziwiam kazdego kto potrafi ruszyc dupsko z kanapy