W życiu każdego odchudzającego się przychodzi taki moment, kiedy znajomy/a spojrzy na Ciebie innym okiem i powie...pięknie wyglądasz!
Niby nie odchudzamy się dla znajomych, tylko dla siebie. Ale jest w tym ogromna satysfakcja, kiedy zobaczysz zachwyt i podziw w czyiś oczach. Ja to przeżyłam wczoraj kiedy spotkałam się z przyjaciółką, która nagle stwierdziła, że za każdym razem jak się widzimy jestem szczuplejsza.
Jestem z siebie dumna. Zrzuciłam całe 20 kg. w 5 miesięcy (no dobra, do 20 brakuje mi pół kilo i 2 tygodnie do 5 miesięcy ;)). Moje otoczenie zauważa zmiany i winszuje. Sama czuję się coraz lepiej ze sobą, ale radość tę przysłaniają ciemne chmury wiszące nad głową. Jest to świadomość jeszcze bardzo długiej drogi do celu, a waga nie jest już tak przychylna jak wcześniej.
Niby normalne. Im człowiek jest szczuplejszy tym trudniej mu zrzucać wagę, zwłaszcza po dłuższym odchudzaniu, po którym organizm wytrwale i wbrew zdrowemu rozsądkowi broni się przed zrzuceniem kolejnych zapasów. Moje obawy jednak są coraz silniejsze, bo coraz częściej pozwalam sobie na drobne "przestępstwa", a jak wcześniej pisałam - mój rekord w odchudzaniu to pół roku i boje się, że to mój "maks" tego, ile mogę wytrzymać.
Może się mylę. Może uda mi się "zaprogramować siebie" na roczne odchudzanie bez potknięć. Najgorsze z tego wszystkiego, że te grzeszki nie są niczym usprawiedliwione. To nie jest tak, że jestem głodna i niczego innego nie ma w lodówce. Jest to chwilowy kaprys, który na szczęście nie skutkuje obżarstwem (co najwyżej trzema czekoladkami, które sobie tłumaczę na posiłek tłuszczowy ;) ).
Mimo wszystko optymistycznie podchodzę do diety. Dzisiejszy dzień zakończyłam bez wpadki i nie było to męczące, czy trudne. Miesiąc też raczej zakończy się z dobrym wynikiem (-3 kg. minimum), więc mimo wszystko wciąż idę do przodu, do celu!
Nie możesz się poddać, bo przecież idzie Ci naprawdę dobrze. Jeśli się poddasz, to zmarnujesz wszystko, co osiągnęłaś, a tego nie chcesz. Czy chcesz potem słyszeć od ludzi komentarze, że dopadł Cię efekt jojo i przytyłaś? Jeśli naprawdę tego chcesz, to osiągniesz cel.
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się. Wiadomo, że później waga nie spada tak szybko jak na początku, ale to normalne. Trzeba to przetrwać.
3maj się :)
P.S. Usuń sobie weryfikację obrazkową z dodawania komentarzy, bo jest niesamowicie denerwująca.
Ok, usunę, ale jak pojawi mi się spam, to będę musiała go przywrócić :(
OdpowiedzUsuńA co do efektu jojo to fakt, nie ma chyba gorszego uczucia niż porażki...
Tego typu słowa od znajomych zawsze działają bardzo motywująco :) aż chce się dalej walczyć :)
OdpowiedzUsuńserdecznie Ci gratuluję! :D marsz racje, niby nie odchudzamy się dla znajomych ale jakie to miłe słyszeć trochę komplementów ;))) trzymaj się ciepło i powodzenia w dalszej walce :)
OdpowiedzUsuńdla mnie nie ma innej opcji (od wielu lat...) niz odchudzanie albo obrzeranie sie. wiec staram sie myslec o tym okresie jako o zdrowym odzywianiu, zdrowym stylu zycia juz na zawsze. potem po prostu bede mogla zjesc troche wiecej (cos slodkiego...?) i moze czasem odpuscic trening (choc bardzo lubie cwiczyc). chce tez isc pocwiczyc z mysla ze jestem szczupla i robie to dla samopoczucia,a ludzie beda sobie myslec "po co ona cwiczy, przeciez dobrze wyglada", a nie tak jak kiedys uslyszalam za plecami biegajac "biegaj,biegaj, masz co zrzucac". staram sie wylaczyc takie myslenie i robic swoje. nie paddam sie:) ty tez sie trzymaj!
OdpowiedzUsuń