Przyjaźń damsko-damska bywa trudna i niejednokrotnie zrywana z powodu zazdrości. A to przyjaciółka ma faceta, a ja nie, albo ona jest szczupła, a ja wyglądam jak ruski czołg. Niby uśmiechy, chichy, plotkowanie, ale za plecami wbijamy sobie noże. A jak to wygląda z perspektywy grubasa?
Zawsze mnie dziwiło, dlaczego mówi się, że ładne koleżanki mają brzydkie (grube, pryszczate, zaniedbane) przyjaciółeczki przy których wyglądają jak milion dolców, natomiast brzydka ma po prostu koleżankę. Ze swojej perspektywy też widzę same plusy.
Po pierwsze, kiedy idę gdzieś ze szczupłą, ładną koleżanką, to faceci najpierw widzą ją, a na mnie patrzą przychylniejszym okiem. Możesz się dziwić, ale wielokrotnie słyszałam w swoim i znajmomej kierunku "ładne dziewczyny". Samej natomiast nigdy mi się to nie zdarzyło (no może kilka razy, jak mnie pan żul skomplementował, by potem zapytać o słynne 2 złocisze).
Po drugie, jak już ktoś nas skomplementuje to i może porozmawia. Wtedy człowiek czuje się dowartościowany i udaje, że nie wie, że chodzi o tę drugą. Facet z poczucia przyzwoitości zagada, a ja wtedy mogę zabłysnąć intelektem, który oczywiście nie działa bez pięknego ciała, ale przecież zdobywa się nowe znajomości, a to też jest ważne.
Ostatecznie jest też szansa jedna na milion, że jemu jednak nie przeszkodzi mój defekt kilogramowy i wybuchnie wielka miłość.
Nie uważam też, że żebym miała powodzenie, musiałabym znaleźć brzydszą przyjaciółkę od siebie. Po pierwsze, ciężko by było znaleźć w pobliżu większego grubasa niż ja, a po drugie to działa tylko na jedną zadbaną i jedną mniej zadbaną. Z dwóch grubych absolutnie żadna nie zrobi kariery.
Czytam Twojego bloga od początku i muszę, po prostu muszę to napisać. Uważam, że jesteś mega inteligentną osobą. Bardzo podobają mi się Twoje spostrzeżenia. Z całego serca życzę Ci jak najlepiej. Ale masz rację z tym, że ludzie oceniają po powierzchowności. Szkoda, że Twoje nadprogramowe kilogramy są czasami tak dużą przeszkodą.
OdpowiedzUsuń