Typowa scena typowego związku: ona płacze, że przecież miał się zmienić, on ma już dość udawania i jej wiecznych histerii. Rozpad związku był do przewidzenia, bo przecież faceci się nie zmieniają. A grubasy? Zawsze pozostaną grubasami?
Jakiś czas temu rozmawiałam z koleżanką na temat zmian. Według mnie człowiek może się zmienić i - dajmy na to - z ponuraka zamienić się w wesołka. Koleżanka zaś uważa, że wewnątrz ponuraka zawsze był wesołek, tylko był tłumiony z różnych powodów i ostatecznie - w sprzyjających warunkach - po prostu się ujawnił. Kto ma rację?
Na to pytanie nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie odpowiedzieć. Jak kreuje się nasz charakter, czy to cechy wrodzone, czy nabyte? Mówi się, że wpływ na nas ma środowisko, rodzina, przyjaciele, czasy w których żyjemy i generalnie wszystko co nas otacza. Skąd więc w rodzinie robotniczej, albo alkoholików wyrasta inteligent? Wygląda na to, że jesteśmy sumą naszych doświadczeń i wrodzonych cech, które po prostu mamy i chyba ich nie zmienimy.
Ja na przykład, jako dziecko (do 3 klasy podstawówki) byłam typowym wesołkiem w spódniczce w kwiatach i z kucykami pony w ręku. Dopiero potem, aż do liceum byłam smutasem, którego oczywiście nikt nie rozumiał i nikt nie kochał. Studia i otaczający mnie ludzie zmienili mnie, bo poczułam się akceptowana, albo po prostu wewnętrznie byłam o tym przekonana, bo w liceum też nikt mnie nie poniżał. Czy przeżyłam zmianę, czy może moją cechą jest wesołość, którą w liceum tłumiłam? A może chodzi o doświadczenie, które zmienia nieraz pogląd na rzeczywistość.
A jak to wygląda z byciem grubym? Oczywiście zaraz podniosą się głosy, że nadwaga nie określa charakteru człowieka i wygaduję bzdury. Ale czy na pewno? W większości przypadków bycie grubym to nasz wybór. Jeżeli nie masz poważnych problemów zdrowotnych i jesteś zdrowa na umyśle, to nadmierne jedzenie jest Twoim wyborem. Może to być nasza ochrona przed otaczającym światem, strach przed miłością, zajadanie tłumionych emocji, itp. itd. Czy ktokolwiek jest w stanie to pokonać?
Kiedy nie mogłam powstrzymać się przed objadaniem też myślałam, że przecież chcę schudnąć i na pewno świadomie nie wybieram nadwagi. Nikt nie chce być grubym (oprócz Sumo), dlaczego więc grubasów przybywa, a nie ubywa?
Wracając do tematu zmian. Każdy odchudzający się, obawia się efektu jojo i tego, że nigdy nie będzie trwale szczupły, bo wieloletnich nawyków żywieniowych nie da się ot tak zmienić. Z drugiej strony są kampanie reklamowe, w których autorzy nawołują: wydobądź z siebie osobę szczupłą! Czy jednak każdy grubas ma w sobie uwięzioną "siebie szczupłą"?
Cóż. W poście jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Osobiście wierzę, że jesteśmy w stanie się zmienić, zrzucić nadwagę i pozostać szczupłym, jednak nie sądzę, że każdy tego dokona, dlaczego? Bo każdy z innego powodu jest gruby. Wcześniej kilka osób obrażało się na to, że generalizuję grubasów. Nie chcę mi się za każdym razem powtarzać, że oczywiście są wyjątki, jesteśmy przecież różni, dlatego tu napiszę - jestem świadoma tego, że każdy jest inny. Gdyby posiadanie nadwagi było spowodowane z jednego powodu, to po co byliby psycholodzy? Jeden powód - jedna terapia i po problemie.
Myślę jednak, że zmiany w nas wynikają zazwyczaj doświadczenia. Nie ważne, czy powoduje on "aktywację naszych tłumionych cech", czy jednak prawdziwą zmianę. Ważne jest, że to właśnie z powodu zobaczenia swoich zdjęć, słów koleżanki, zakochania, czy też szoku w sklepie, nagle coś się w nas pęka i...chudniemy.
A jak było ze mną? Ja szoku nigdy nie przeżyłam. Nawet stając na wadzę i widząc przerażającą liczbę, nigdy nie popłakałam się i nie zamartwiałam się potem cały dzień. Taka jest moja cecha (wrodzona chyba). Nagle, nie wiadomo skąd, pojawia się ogromna siła do działania i po prostu bez zastanowienia robię to. A jak było z Tobą?
Jeśli mam być szczera - wg mnie ludzie się nie zmieniają. W środku zawsze pozostają tacy sami. Mogą zmienić się z wyglądu. Oczywiście innym ludziom wkręcam, że można się zmienić, bo tak jest wygodniej. No cóż... Życie!
OdpowiedzUsuńJa słyszałam teorię, że człowiek zmienia się co 7 lat... ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wewnętrznie pozostajemy tacy sami, ale pod wpływem tego co nas spotyka, różnych wydarzeń i ludzi, zmieniamy to, jak interpretujemy świat, jaki mamy stosunek do siebie i innych. Też w podstawówce byłam strasznym wesołkiem, a w liceum miałam głęboką depresję, później to na szczęście minęło. Jednak nie wydaje mi się, żebym była jakoś strasznie zmienną osobą, pewne rzeczy zawsze pozostaną.
Według mnie, można się zmienić, ale można też udawać, że się zmieniło. Osoby bardzo przebojowe są czasami bardzo nieśmiałe i przez głupie zachowanie czy inny sposób ukrywają tę cechę.
OdpowiedzUsuńCzasami obserwując ludzi, którzy są np. mili, odnoszę wrażenie, że to tylko na pozór, ale sama już nie wiem...
A jeśli chodzi o moje odchudzanie, to ja nie przeżywam szoków na wadze. Ostatnio zauważyłam, że mam rozstępy i to mnie zmobilizowało do tego, żeby zacząć coś z tym robić. Pomyślałam też, że dzięki blogowi uda mi się coś osiągnąć:) Powodzenia i pozdrawiam!
Jesteś niesamowicie inteligentna. Wczytuję się w każde słowo Twoich tekstów. Mało jest takich filozofów którzy potrafią zaimponować swoją wiedzą, chęcią zrozumienia świata, relacji między ludźmi i wreszcie chęcią zbadania mechanizmów, które odpowiadają za nasze zachowania.
OdpowiedzUsuń