Powoli wychodzę z choroby. Nagle dostałam zapalenia wszystkiego co się da (ucha, oka i gardła), więc siedzę w domu, łykam antybiotyki i...czuję, że rozchodzę się na boki.
Euforia jedzenia zdrowych rzeczy minęła. Nie chce mi się gotować, na obiad robię byle co, byle szybciej, kolacja to zazwyczaj owoce + kefir (dodałabym płatki owsiane, ale się skończyły...) Do tego dostałam okres i spuchłam.
Znam siebie i wiem, że kiedy już tak nie skupiam się na diecie, to jest to prosta droga ku zgubie i zjedzenia czegoś niedozwolonego. Kiedy otwieram lodówkę, to bezwiednie rozglądam się na boki, patrze co tam ciekawego rodzice mają na półkach, zaglądam do ich garnków myśląc, przecież łyżka na próbę z nikogo nie zrobi grubasa. A właśnie nie! Jedna łyżka, potem druga...trzecia...i lawina pójdzie!
Najgorsza jest u mnie rutyna. Ostatnio z lenistwa zrobiłam więcej piersi z kurczaka i jadłam ją przez 3 dni. A uwierz, jedna potrawa przez 3 dni to u mnie masakra i ja muszę zjeść natychmiast coś innego! Wiem, że nie jest to najzdrowsze, że ponoć żołądek lepiej sobie radzi z jedzeniem, kiedy wie co zaraz dostanie, ale kiedy czuję rutynę w diecie to zaraz mija mi ochota na zdrowe odżywianie.
Czujność! Przede wszystkim czujność mnie uratuje! Zastanawiam się nad zwiększeniem sobie reżimu. Na razie bezwstydnie jem ser żółty (a ostatnio coraz więcej, bo nie chce mi się robić zmyślnych potraw), śmietanę i kiełbasy. Z drugiej strony niby nic się złego nie dzieje, dalej jem bez wpadek, chudnę (na szczęście waga dużo nie podskoczyła podczas okresu, tylko 200g., co jest wyczynem, bo zazwyczaj "tyłam 1-2 kg.)
No nie wiem...na pewno dobrze mi zrobi sport, ale wolę zjeść do końca antybiotyki i wtedy jeździć na rowerze i może coś nowego wymyśle...
Proszę szybko zdrowieć i odchudzać się! wiesz po co to robisz, nie ma litości dla siebie! Konsekwencja, konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja! I malutkie wpadki:) Jestem z Tobą...
OdpowiedzUsuń