niedziela, 22 czerwca 2014

Ja i psychol. Cz. 3 - Jak rzucić psychola

Wiesz już jak poznać i jak zatrzymać psychola. Dowiedziałaś się, że psychola najlepiej dorwać na randce w ciemno, uśmiechając się i niewiele wymagając. Wiesz już też, że sama musisz mieć nieźle w czubie, żeby w ogóle takiego chcieć.

Bywa jednak tak, że w końcu masz go zdrowo dość. No bo ileż można słuchać tego biadolenia, huśtawek nastroju, scen zazdrości i prób manipulacji. Wkurza Cię jego zapatrzenie w siebie i to, że coraz bardziej dusisz się w związku. Pzystojność, czułość ani nawet urocza gapowatość nie pomagają. Ratuj Ciam, dalej już nie wytrzymam!


Musimy niestety spojrzeć brutalnej i bezwzględnej jak wygłodzony grubas widzący hamburgera prawdzie w oczy. Łatwo nie będzie. Będzie nawet trudniej niż wyobrażałaś to sobie w najczarniejszych snach. Będzie to wiązało się z zszarganymi nerwami, wylanymi łzami, a nawet czasem z koniecznością pójścia do specjalisty. No chyba, że nie podchodziłaś do tej relacji zbyt poważnie. Wtedy po prostu licz się ze zdrowym wkurwieniem się ;). 

Miałam do czynienia z różnymi psycholami i byłam w różnych z nimi relacjach. Z jednymi byłam mocniej związana, z innymi mniej, ale po pewnym czasie miałam ich wszystkich po prostu dosyć. Bo jakby nie było, każdy psychol wymagający stałej uwagi jest męczący. Zwłaszcza dla takiego narcyza jak ja.


Okay, konkrety. Na początek zacznę od tego co zdecydowanie NIE działa. Próbowałam z nimi już wszystkiego. Łagodne sugestie, że ma się odpieprzyć są równie skuteczne jak brutalne wrzaski. Płacz i branie na litość tak samo działają jak robienie awantur i strojenie fochów (na niektórych zresztą awantury działają stymulująco, więc tym bardziej odradzam). Próby manipulacji są również bezsensowne, bo to tak jakbyś próbowała uczyć ojca dzieci robić. Rozmowy, te bardziej logiczne i te mniej, są również o kant dupy rozbić. Serio, dowiedziałam się tylko, że to co wg mnie jasno i logicznie wyjaśniłam i wyłuszczyłam co ważniejsze postulaty, są tym samym co rozmawianie o fizyce kwantowej z żółwiem. Niezły fun, ale dla jednej strony ;).

Jaki by to nie był związek i jaki psychol - rozwiązanie jest niestety tylko jedno. Ignorować. Tak, żadne inne metody na psychola nie działają. Jeśli masz wielką potrzebę dogadzania każdemu, wyjaśnienia wszystkiego, czucia się "w porządku", albo nie daj Boże - chcesz, żeby to on chciał Ciebie rzucić - przegrasz. Najlepszym, najprostszym i - trzeba to podkreślić - jedynym sposobem na pozbycie się psychola jest nieodbieranie od niego telefonów, nie odpisywanie na maile, SMSy, ani listy, czy kwiaty wysłane pocztą kwiatową. 


A pisać i wysyłać będzie Ci różne rzeczy. W końcu duma psychola została mocno zszargana więc wszelkimi sposobami będzie starał Ci się udowodnić, że się myliłaś i popełniłaś bardzo poważny błąd. Licz się z telefonami o 3 w nocy (ja na szczęście mam blokadę numerów w telefonie), smsy w stylu: "hej, co tam?", jakieś linki do artykułów i inne próby kontaktu. Psychol praktycznie nigdy nie przyzna się do tego, że zrobił coś nie tak. Choćby Cię zwyzywał od parszywych grubasów (co już raz mi się zdarzyło), dnia następnego będzie pisał/dzwonił jak gdyby nigdy nic i choćbyś mu w punktach, z wykresami i tabelkami napisała, że jest głupi i bezczelny - on tego nie zrozumie. Dlatego powtarzam - najprostszym, najszybszym i najbardziej skutecznym sposobem jest ignorowanie. 

Innych sposobów nie ma.

PS. Jadę na wakacje, nie będzie mnie przez kilka ładnych dni, a wracam radosna, opalona i z miliardem zdjęć :). 

wtorek, 10 czerwca 2014

Ja i psychol. Cz. 2 - Jak zatrzymać psychola

W poprzedniej części poradnika pisałam o tym, gdzie najłatwiej poznać psychola. Dziś zajmę się kolejnym zagadnieniem, czyli - jak zatrzymać psychola.

Podczas pierwszego spotkania ważna jest świadomość tego, że wbrew temu co mogłoby się wydawać - psychol wcale nie jest tak oderwany od rzeczywistości jak większość myśli.


Psychol dopuszczony do życia w społeczeństwie (czyli nie zamknięty w pokoju bez klamek śliniący się prawdziwie chory psychicznie) jest spostrzegawczy i empatyczny. To znaczy, że za pomocą zazwyczaj nie do końca uświadomionych przez niego serii pytań i zachowań testowych, potrafi ocenić Twoją wytrzymałość i tolerancyjność. Im bardziej jesteś tolerancyjna, tym psychol szybciej się otworzy i wtedy...masz psychola w garści.

Poza tym psychol wyczuwa Twoją słabość i to go przyciąga. Niepewna siebie, zależna od innych, zdesperowana dziewczynka błądząca po świecie we mgle? To coś dla niego.

Jak to wygląda w praktyce? Niejeden psychol ostrożnie zaczyna opowiadać o czymś (np. o tym, że chciałby zostać komiwojażerem, ale to się nigdy nie spełni, więc umrze, jako niespełniony człowiek) i patrzy na moją reakcję. Moją naturalną reakcją na takie rzeczy jest przysłowiowy poker-face i ewentualne życzliwe dopytywania (bez wybuchów śmiechu, jak walniesz to jesteś spalona), a im psychol bardziej się rozwija w swoich opowieściach tym większy widzi zachwyt w moich oczach (tak, tak, zachwyt! Jestem zachwycona, że spotkałam psychola!).


Życzliwość, lekki uśmiech, branie na poważnie, zachwyt itp. to woda na młyn cierpiącej przez niedocenienie duszy psychola. Mało kto łechta ego psychola, a przecież każdy tego potrzebuje, a im ktoś mniej tego dostaje, tym...bardziej potrzebuje fanki ;).

A jaka powinna być fanka? Przede wszystkim - o bardzo niskich oczekiwaniach. Obniż je do granic możliwości i udawaj, że wszystko co powie psychol to norma i w ogóle nic Cię nie potrafi zadziwić. Nie spodziewaj się też, że psychol będzie się Tobą, jako niezależną jednostką, interesował. Dla niego będziesz po prostu osobą, która sprawia mu radość. A przynajmniej mój ulubiony rodzaj psychola, czyli narcyz.

Tak jest jednak na początku znajomości, kiedy się badacie. Kiedy psychol nacieszy się Tobą, zaczyna zastanawiać się jak Ciebie zatrzymać (jeżeli wyczuwa, że nie jesteś zaślepiona, albo jak zauważy, że radosne klapki spadły Ci z oczu). Wtedy też zaczyna się mocniej Tobą interesować i czytać nieświadomie wysyłane przez Ciebie sygnały tego, co potrzebujesz. A to, co podświadomie wysyłasz nie zawsze jest adekwatne do tego, co myślisz o sobie, że potrzebujesz. Mówię tu na przykład o sygnałach, że chcesz być bita, poniżana, czuć się nic niewarta itp. Psychol to osoba odpowiednia na takie sygnały. To cementuje wasz związek.


Razem świetnie się bawicie w toksyczny związek bez przyszłości. Z boku wygląda to jak taniec dwóch szaleńców, który nie ma sensu, ani logiki. Bo tak naprawdę z psycholem może związać się tylko...psycholka.

Tak. Punktem kulminacyjnym tej części poradnika jest rada - jeśli chcesz zatrzymać psychola, musisz sama zostać psycholką, a reszta sama się potoczy.

czwartek, 5 czerwca 2014

Ja i psychol, czyli poradnik w 3 częściach. Cz. 1 - jak poznać psychola

Po kolejnej randce z psycholem doszłam do wniosku, że to nie przypadek, że ciągle na nich trafiam. Właściwie to mam pewne cechy osobowe, które sprawiają, że jestem potencjalnie atrakcyjna dla psycholi. 

Ci którzy również chcieliby przeżyć przygodę z psycholem, zapraszam do poradnika. W końcu kto jak kto, ale wiem jak obchodzić się z psycholami. Przedtem jednak małe ostrzeżenie...

Uwaga! To poradnik satyryczny. Osoby nie mówiące w języku ironii i dla których życie to jedna wielka poważna rozgrywka, niech lepiej opuszczą bloga, a ja się w tym czasie za nich pomodlę ;). 


Gotowa? No to...zacznijmy od początku.

Najważniejszym pytaniem poradnika jest: czy w ogóle warto? Odpowiedź jest prosta: oczywiście, że warto! Nie pisałabym przecież tego poradnika, nie? A co da Ci psychol? Wszystko co potrzebuje niepewna siebie, popaprana i skrzywiona psychicznie dziewczyna. Czyli ja i ty ;).

Po pierwsze, psychol zapewni Ci komfort psychiczny - w końcu masz faceta (nieważne jakiego, to Twój facet!), a że każdy normalny facet odrzuca zdesperowane laski, jeśli chcesz (pragniesz, nie możesz żyć bez!) związku - musisz wiązać się z psycholem.


Po drugie - psychol da Ci tak bardzo upragnione przez Ciebie zainteresowanie. Będzie Ci wierny (bo kto inny będzie chciał wiązać się z psycholem?), będzie Ci opowiadał o sobie, skakał wokół Ciebie, skupiał na Tobie całą swoją uwagę...żyć nie umierać.

Poza tym, to co mnie pociągało zawsze w psycholach to...nieprzewidywalność, nietuzinkowość i intryga. Nigdy nie wiesz co takiemu strzeli do głowy, co powie, na co wpadnie, co wymyśli. Zresztą to zabawne słyszeć jak Ci ktoś opowiada z poważną miną, że chce zostać prezydentem, a inny z kolei, że wygrał w konkursie językowym roczny zapas płynu do naczyń (serio! Autentyk!). 

No i dla mnie największa wartość - psychol poszerza horyzonty. Wiele się dzięki nim nauczyłam o ludziach, o sobie, o życiu i bezdenności ludzkiej głupoty, o naiwności nie wspominając. Oczywiście swojej ;).

Okay, skoro już wiesz, że życie z psycholem daje wiele radości, to teraz nadszedł czas na punkt kulminacyjny pierwszej części poradnika, czyli: Jak poznać psychola.


Psychole - jak tutaj dużo osób zauważyło - najchętniej chowają się w internecie. Portale randkowe to istna kopalnia samotnych psycholi, a im bardziej popularny i tani (najlepiej darmowy) portal, tym więcej psycholi. 

Jeżeli masz już konto na portalu to właściwie pozostało Ci tylko czekać, aż jeden z drugim sam się odezwie i nieważne czy jesteś śliczną następczynią Angeliny Jolie, czy bliżej Ci Grodzkiej, psychole zagadują nie zastanawiając się czy celują w obrębie swojej ligi. Są w zaczepianiu tak bezczelni, że lepiej nie brać do siebie pytań w stylu: "Kiedy zrobisz mi masaż?", "Lubisz do buzi?" itp. Ok, przyznaję, ten typ psychola akurat od razu odrzucam. Raczej miałam do czynienia z subtelnym psycholem, który uważa się za najmądrzejszą osobę świata i miał tak wybujałe ego, że sama dziwie się, że mnie słyszał z tej wysokości jak z nim rozmawiałam.


Jak więc poznać, że psychol to psychol? Jeżeli jest przystojny, samotny i ma profil na portalu randkowym - na 90 proc. jest z nim coś nie tak. Z dużą dozą prawdopodobieństwa też - jeżeli masz równie namieszane w głowie jak ja - wystarczy, że Ci się podoba. Poza tym zwracaj uwagę na sposób wypowiedzi i co o sobie mówi. Częsty wielokropek mówi, że psychol chce żebyś go wzięła na myśliciela - marzyciela, jeżeli nie chce za dużo mówić o sobie to chce żebyś się domyśliła, że jest tajnym agentem (a i zazwyczaj sam to sugeruje), jeżeli ma dużo zdjęć to jest czystym narcyzem (tak samo jak to, że dużo mówi o sobie i o Tobie w jego kontekście), a jeśli rozmawia o wszystkim, byle nie o celu waszego poznania to jest emocjonalnym popaprańcem. Ulubieńcem Ciam.

A więc rozmawiasz z nim i rozmawiasz, jest miło, zabawnie, przyjemnie, poziom zaintrygowania rośnie...czas na randkę...

Ale o tym w następnej części poradnika :)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ludzie są naprawdę dziwni

Uff...jakoś wybrnęłam ze swojego okropnego poczucia bycia grubą i brzydką. Jak mi się to udało? Za pomocą osób trzecich. A dokładnie dzięki panu, z którym byłam na sobotniej randce.

Ok przyznaję, nie ma co przeceniać innych. Nie udałabym się na randkę, gdybym jakoś siebie nie przekonała, że nie jest źle, że wystarczy odpowiednio się ubrać, ufryzować, umalować i że mogę ubrać spódnice oraz znowu czuć się po prostu kobieco. 


Kiedy tak wystrojona stanęłam przed lustrem znowu poczułam moc. Wspaniałe uczucie, które jednak muszę przyznać, pojawia się tylko kiedy jestem na diecie. Wystarczy, że zjem obiad u mamy, albo jestem po świętach i niby mogę wizualnie wcale się nie zmienić, ale w swojej głowie wyglądam jak stary Ikarus wypełniony ludźmi po korek. Wtedy po prostu mam ochotę schować się w domu i pobyć kilka dni na diecie w ukryciu, tak żeby nikt mnie, ani moich fałdów, nie widział.

Ale w sumie nie o tym chciałam. 

Umówiłam się na randkę ze starszym od siebie o 10 lat mężczyzną, który po niedojrzałym emocjonalnie A. i M. miał być dobrą odskocznią. Starszy facet - w moim mniemaniu - miał być już dojrzały, o ugruntowanych poglądach, pogodzony ze sobą, świadomy swoich słabości itd. Okazuje się, że i faceci, którym bliżej do czterdziestki niż trzydziestki potrafią mieć nieźle w czubie ;).


Zaczęło się niewinnie. G. dał mi coś powiedzieć, ale potem szybko przejął kontrolę nad rozmową i zaczął snuć swoje teorie, które były...cóż...odważne.

G. stwierdził, że jest starszym panem w kryzysie wieku średniego, a objawia się to zaciąganiem młodszych pań do łóżka i rozbijaniem drogich samochodów. Przyjęłam to do wiadomości lekkim uniesieniem brwi i porządkowaniem w głowie opinii na jego temat. G. nie widząc z mojej strony ostrej reakcji, której się spodziewał (czyli krzyku, oblania go winem, stanowczego powiedzenia, że jest głupi) zaczął snuć swoje historie dalej. Usłyszałam, że poszedł do lekarza z powodu braku ścisłej symetrii palców u stóp (w głowie: "Ja pierdziele, trafiłam na regularnego psychola!", na zewnątrz: pokerface) i że młodsze panie są łatwe do szkolenia w zakresie prania, sprzątania i gotowania. 

Po usłyszeniu tej tyrady rodem z XIX wieku stwierdziłam, że chyba już pora na mnie i zapytałam uprzejmie, czy on serio wierzy w to co mówi? No i wtedy zaczął się hardcore. 

G. stwierdził, że wszystko co mi do tej pory powiedział to nieprawda i on jest bardzo zdziwiony, że mu uwierzyłam. Nie będę dokładnie opisywać naszego dialogu, ale randka przerodziła się w test psychologiczny i IQ naraz, bo G. - jak mi się wydaje - chciał mnie wybadać i sprawdzić jak na różne rzeczy reaguje, czy poddaje się manipulacjom, a ostatecznie - jak szybko zaciągnie mnie do łóżka. Chyba bardzo go rozczarowałam, bo nie miałam ochoty brać udziału w testach i po prostu stwierdziłam, że spieszę się na inne spotkanie. Potem tylko dostałam wiadomość, że on bardzo dziękuje mi za spotkanie i teraz zastanawia się czy już może próbować mnie zaciągnąć do łóżka, czy ma jeszcze chwile poudawać...


Nie wiem co w moim przypadku przeważyło nad - moim zdaniem - osiągnięciem moralnego sukcesu (bo muszę przyznać, że przez chwilę brałam pod uwagę wdanie się w tę dziwną relację). Przede wszystkim sama lubię panować nad sytuacją, a wytrącanie mnie z równowagi zaowocowało bardziej rozdrażnieniem, niż zaintrygowaniem, czy cokolwiek chciał osiągnąć. Poza tym chyba szybko załapałam jego metody i zadając proste pytania o cel mogłam szybko odzyskać kontrolę nad sytuacją. Najważniejsze jednak - udowodniłam sobie, że już nie potrzebuję romansów do podniesienia sobie samooceny i mam na tyle wysokie mniemanie o sobie, że nie musiałam mu udowadniać, że mam wysokie IQ :P

Co by to nie było...jestem z siebie dumna :)